Alla inlägg den 24 november 2014

Av Kasia - 24 november 2014 22:23

Moja Przyjaciółko Bez Imienia. Usłyszałam niedawno pytanie. Nurtuje mnie i drażni do szpiku kości! Że nurtuje, to naturalne w mojej sytuacji. Dwanaście lat już minęło od mojej przeprowadzki do Szwecji.

Ale, że drażni? Myślałam, że mnie już nic nie będzie w życiu drażnić! Ale posłuchaj sama:

Kim jest Polka, gdy jest bez granic?

No i zaczyna się! Serce wali! A słowa jak z karabinu maszynowego!

Bo pytanie brzmi raczej: Kim jest kobieta, wyrwana z kontekstu?!

Kim jest kim stanie się kobieta, która odruchowo próbuje przenieść "funkcje" przypisane swojej płci w matriarchalnym społeczeństwie, do społeczeństwa równouprawnionego.

Powiem Ci, kim! Kim ja się stałam...

Powiem Ci, jak...

Dzień 1

Euforia. Wolność. Fascynacja.

Dzień 4

Tęsknota. Samotność. Poczucie, że życie, to jedyne, jakie znałaś, dzieje się gdzie indziej, że Cię omija.

Dzień 9

Zaczynasz wydeptywać własne ścieżki, zaczynasz rozpoznawać rytm nowego miejsca, zwyczaje. Głowisz się, jak nałożyć na tę nową rzeczywistość wzięte z Ojczyzny szablony. Ostrożnie zawinięte w bibułkę i włożone między kartki Pisma Świętego, które dała Ci Mama, albo Babcia, na drogę...

Dzień 17

Znajdujesz ludzi, którzy zdumieni Twoją troską, chęcią udzielania pomocy, opieki -to się w rzeczywistości nazywa nadopiekuńczość!, wiesz o tym chyba! - robią Ci niedźwiedzią przysługę i dają się sobą opiekować. Nie ma im się co dziwić...

Dzień 91

Jesteś w skowronkach, uczysz się języka, poznajesz ludzi, zdobywasz nowe kwalifikacje, wreszcie pracę, którą możesz się pochwalić, dzwoniąc do domu.

Dzień 237

Śmiejesz się z tubylców, którzy w pracy robią przerwy na kawę co dwie godziny, którzy "spieszą się powoli", którzy biorą latem sześciotygodniowy urlop i spędzają go, majsterkując w swoim letniaku i kąpiąc się w jeziorach z dziećmi.

<podzial_strony>

Dzień 479

Zaczynasz coraz bardziej przypominać własną matkę, utyskującą na niewdzięczność domowników, na obojętność, na brak zaangażowania we wspólne sprawy. Sprawy domu, Twoje sprawy. Bo Ty zamieniłaś swoją wolność, swoją autonomię, swoje zainteresowania na sprawy rodzinne.

Bo wyniosłaś z domu przeświadczenie, że tylko wtedy, kiedy jesteś potrzebna, niezbędna, kiedy spełniasz jakąś funkcję wobec innych, wtedy masz wymierną wartość dla swojego otoczenia. I rację bytu.

Dzień 1074 albo 2964, zależy, ile potrafisz się karmić wymysłami o swojej niezbędności...

Budzisz się rano, wypalona. Rozdałaś wszystko, co miałaś. Jesteś bezwładna, nieporadna, zrozpaczona, zdziwiona!

Masz szczęście, jeśli nie jesteś w depresji.

Której i tak pewnie w końcu dostajesz, uświadamiając sobie, że według własnej skali wartości jesteś NIKIM. Bo nic już nie możesz. Bo nie produkujesz.

Jeśli masz szczęście, takie, jak ja miałam, jesteś w kraju, który zna takie przypadki. W kraju, w którym są działające procedury, są miejsca, gdzie się rzeczywiście pomaga ludziom natychmiast. W kraju, w którym nie chrupie się psychotropów jak tic-taców, tylko pracuje nad zmianą sposobu myślenia. A słowo psycholog nie sprawia, że towarzystwo zaczyna patrzeć sobie na buty.

A i tak przez pierwsze miesiące wstydzisz się swojej diagnozy. Unikasz sąsiadów, którzy, widząc Cię w domu w środku dnia, pytają, czy masz wolne.

Długo wstydzisz się zadzwonić do domu i opowiedzieć, co Ci się przytrafiło.

Po wielu miesiącach terapii, pracy nad sobą, przewartościowywania wszystkiego, co do tej pory wiedziałaś o dorosłym życiu i o swoim miejscu w społeczeństwie Po wielu miesiącach przymusowego odpoczynku Przymusowego, bo Ty nie wiesz, jak się odpoczywa, i że w ogóle trzeba! Ty musisz się od nowa uczyć tego, że to jest WAŻNE! Ważniejsze niż wyprasowane mankiety!

Po wielu miesiącach zdajesz sobie sprawę, że to wypalenie, ta diagnoza, to jest najlepsze, co Ci się w życiu przytrafiło. To jest to, co Ci to życie URATOWAŁO!

Więc starasz się o tym mówić. Wiesz już, że nie ma się czego wstydzić, podejmujesz temat z bliskimi Ci kobietami. Siostrami, przyjaciółkami, znajomymi. Jeśli w ogóle mają czas Cię wysłuchać, bo są tak po uszy zapracowane w tej Polsce.

Boli Cię serce, kiedy widzisz, że one też, nadal, ciągle przejeżdżają same po sobie jak walcem. Dzień w dzień.

Z przerażeniem uświadamiasz sobie, że byłaś dokładnie taka sama, dopóki nie zmierzyłaś tych swoich polskich standardów z obcymi.

Żal Ci, bo wiesz, że ONE opamiętają się tak, jak Ty, dopiero, kiedy będą balansować na krawędzi. Jeśli będą miały aż tyle szczęście!

I stoisz w końcu, jak ten pajac, wyciągający bukiety kwiatów z połów surduta. Z całą tą wiedzą, której nie ma jak, nie ma gdzie skanalizować!

Rozumiesz więc chyba, moja Przyjaciółko Bez Imienia, dlaczego tak mnie to pytanie drażni. Bo trzeba odpowiedzieć! Bo trzeba zająć stanowisko! A ja nie wiem, czy sprostam wyzwaniu!

Staram się tak, jak potrafię, dzielić tym, co przeżyłam w moich postach, bo w końcu założyłambloga! Próbuję wkradać się w podświadomość Kobiet, Rodaczek, Sióstr moich Polek, na odległość.

Staram się pokazywać, bezwstydnie!, brzydką stronę wypalenia. Moją słabość, przeplataną moją nową, wielką siłą. 

Myślisz, że to coś da?

/Zebra

Av Kasia - 24 november 2014 21:41

Został mi tydzień.

Siedem dni do zakończenia NaNoWriMo (tutaj znajdziesz szczegóły). Brakuje mi jeszcze 16.000 słów.

Lekka panika zaczyna się wkradać między przyciski klawiatury a opuszki palców. I w przestrzeń między uszami.

Myśl o Synku z temperatura 39,5 nie pomaga w koncentracji.

Ani mail z Wysokich Obcasów o jakiejś nagrodzie za mój list.

Myślę o Warszawie. Wcale się nie uspokajam.

I nagle przypomina mi się zdjęcie:

En vecka kvar.

Sju dagar tills NaNoWriMo är avklarat (läs mer här). Jag saknar 16.000 ord. Panikkänslan börjar smyga sig ine mellan tangenterna och fingertopparna. Och i det lilla utrymmet mellan öronen.

Att tänka på Sonen med 39,5 graders feber hjälper inte att fokusera.

Inte heller blir det lättare med ett mail som jag fick från Warszawas största tidning imorse. Om något pris som jag fått för en text jag skrivit om att vara en UTvandrare och kvinna.

Jag tänker på Warszawa. Blir inte ett dugg lugnare.

Men så börjar jag tänka på denna bild:

(Warszawa, Metro Imielin)

I mantra: Nie trać celu z oczu...

OK?

OK!

Piszę i jeszcze się nie poddaję.

Proszę, trzymajcie mnie za wirtualną rękę :)

Och upprepar: Behåll målet framför dina ögon....

OK?

OK!

Jak fortsätter att skriva. Har inte givit upp än.

Snälla, håll tummarna, eller håll i min virtuella hand :)

(Warszawa Śródmieście, pod PKiN)

Love and peace within!   




Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
          1
2
3 4
5
6
7
8
9
10 11
12
13 14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26 27
28
29
30
<<< November 2014 >>>

Tidigare år

Search

Statistics


Ovido - Quiz & Flashcards