Alla inlägg den 23 februari 2015

Av Kasia - 23 februari 2015 12:40

Översättning av texten: http://zebrazone.bloggplatsen.se/2015/02/23/11027088-sanningen-bakom-min-utmattning/

 

Pisze tu głównie o walce o dobre samopoczucie. Rzadko jednak podnoszę tematy rodzinne. A zwłaszcza te dotyczące moich pasierbów.

Dlaczego, skoro życie rodzinne do ważny składnik naszego samopoczucia, …zwłaszcza, kiedy coś w nim nie działa.

Głównie ponieważ nie chcę naruszyć ich integralności osobistej.

A po drugie martwię się, że jeśli już zacznę opowiadać, to może mi być trudno skończyć.

 

Bycie (dodatkowym lub plastikowym )rodzicem - jak to się w języku szwedzkim pięknie nazywa - dzieci z diagnozami jest wielkim wyzwaniem i trudem.

Powstrzymuję się najczęściej od utyskiwania na ten temat. Aż do minionego weekendu, kiedy to przeczytałam artykuł, który wyzwolił mnie z dużej dozy wyrzutów sumienia. (kliknij na linka, żeby przejść do artykułu, który napisany jest po szwedzku).

Tekst traktuje o ryzyku wypalenia biolgicznych rodziców dzieci z różnymi przewlekłymi chorobami. Nie mówi się o chorobach neurologicznych, o dzieciach z syndromami etc. (co jest aktualne w mojej rodzinie) ani też o rodzicach przybranych. Ale nie szkodzi.

 

Oddana opieka nad dziećmi z którymi nie łączą nas więzy krwi i bezgraniczna miłość tak jak do własnego, biologicznego potomstwa jest dużo bardzie wymagająca. Kosztuje dużo więcej. Mówiłam o tym kiedyś tak: przybrany rodzić ma tylko OBOWIĄZKI rodzica biologicznego, natomiast praw ma stosunkowo niewiele. I bliskości. Przynajmniej tak było w moim przypadku.

 

Kiedy jesienią 2012 rozpadłam się na kawałki, wiedziałam, że przyczyną mojego stanu była nadwyrężona sytuacja rodzinna i problemy z pasierbami. One same były w bardzo ciężkim położeniu, zmuszone do dużych zmian życiowych. My dorośli też musieliśmy się jakoś do sytuacji dopasować i nauczyć się funkcjonować wokół tych nagłych narzuconych nam zmian.

Dla mnie łączyło się to z wszechobecnym poczuciem niesprawiedliwości i niemocy. Byłam zrozpaczona i zawiedziona tym, co przyniosło mi życie. Walczyłam ze wszystkimi i wszystkim nieustannie.

Moje krzywe wyobrażenie o tym, jaki jest DOBRY przybrany rodzic (zawierające dużą dozę poświęcenia i symptomatycznego dla klasycznej MATKI  POLKI samoumęczenia) sprawiło, że koncentrowałam się ciągle na nieodpowiednich rzeczach.

A skąd niby miałam wiedzieć, byłam nieopierzoną dwudziestodwulatką z przerośniętym poczuciem obowiązku, kiedy w moim życiu pojawiły się przybrane dzieciaki!

Swoje schronienie odnalazłam w pracy. Zawodowej i te niewidzialnej, domowej.

Wydawało mi się, że perfekcjonizm i wysprzątana kuchnia będą moimi biletami do szczęścia. Albo chociaż pomogą przeżyć, pomogą dobrze czuć się w domu, chociaż chwilami.

W rzeczywistości dawały mi głównie iluzję kontroli nad sytuacją.

Spalałam świeczkę z obu końców.

 

Chociaż nikt mnie o nic z tego właściwie nie prosił. Jakoś tak samo wyszło….

 

Dziś mogę z ręką na sercu powiedzieć rzecz jedną: że problemy z dziećmi RZECZYWIŚCIE rosną wraz z nimi.

I gdyby nie moje wielkie wypalenie i wielka przemiana z jaką się mocuję od ponad dwóch lat, to dzisiejsze nasze problemy pewnie skończyłyby się rozwodem albo czymś jeszcze gorszym…

 

Dlaczego o tym dzisiaj piszę? Czyż poniedziałki nie są wystarczająco trudne do uniesienia?

 

Po pierwsze ponieważ właśnie to zrozumiałam.

Był to też brakujący klocek całek układanki pt. moje wypalenie.

Chcę też po trosze przekazać poczucie wdzięczności za tę zmianę we mnie. W mojej rodzinie.

I też dlatego, że prawda ZAWSZE wyzwala!

I na koniec po to, żeby uchylić drzwi tym, którzy być może też walczą i nie widzą drogi ucieczki, szansy na zmianę.

Czasem jedynym sposobem jest PODDAĆ SIĘ na chwilę.

Zamknąć oczy, wypuścić wszystko z rąk i zobaczyć, co nam zostanie, co przetrwa, kiedy odzyskamy siłę, by znowu spojrzeć.

 

Love and peace within!   

 

Av Kasia - 23 februari 2015 10:30

(Tłumaczenie na polski już wkrótce w osobnym poście!)

Jag skrivet mycket om (väl)mående här men det är sällan direkta familjefrågor som jag tar upp.

I synnerlighet inte när det gäller mina bonusbarn.

Varför är det så då? Familjesituationen påverkar ju måendet kanske mest av alla yttre faktorer. Särskilt när den inte fungerar. 

Till stor del är det för att de, barnen ska få vara ifred.

Men mest kanske för att om jag börjar så kanske vet jag inte hur jag ska sluta.


Att vara en (bonus)förälder till barn med diagnoser är utmanande och utmattande.

Det har jag inte riktigt vågar säga högt. Tills jag läste en artikel om det i helgen. Den handlade visst om biologiska föräldrar och barnens fysiska åkommor. Men det är minnst lika aktuellt, om inte mer, när det gäller diverse neurologiska diagnoser och störningar hos barn.


Helt ärligt, när jag kollapsade hösten 2012 var jag helt övertygad om att det var den ansträngda situationen med barnen som orsakat det. Barnen har haft det riktigt kämpigt en längre period, det var mycket förändingar, inte självvalda, som vi fick anpassa oss till och lära oss att leva med.

Jag själv levde i en ständig känsla av orättvisa och otillräcklighet. Jag var arg och besviken på vart livet tagit mig. Jag kämpade EMOT allt mest hela tiden.

Med min skeva föreställning om hur en BRA (bonus)förälder är (en ledtråd är att den inkluderade självuppoffring och självutplåning!) la jag fokus på helt fel saker.

Jag gömde mig i arbetet. Både på jobbet och hemma.

Trodde att perfektionismen och det städade köket skulle leda mig till lycka. Eller iaf hjälpa mig att överleva. Att trivas i mitt hem. Iaf korta stunder. Det gav en illusion av kontroll.

Det var ett stort BS!

Jag brände ljyset i båda ändarna.


Fast ingen bett mig om något av det jag tog på mig. Inte på DET sättet iaf.


Idag kan jag säga en sak: att problemen VERKLIGEN växer med barnen.

Hade jag inte kollapsat 2012 och fått uppleva dagens uttmaningar med mitt GAMLA sätt att ta och lösa problem så skulle jag antingen varit skild eller död.

 

Varför skrivet jag om det nu?


För att jag fattat det.

För att det var en saknande bit av min berättelse här ute.

För att uttrycka tacksamhet över den utveckling som sker inom mig. Och i min familj.

För att sanningen befriar oss ALLTID!

Och för att öppna en dörr för dem som lever likadant och vet inte hur de kan ta sig ur.

Ibland kan det enda sättet vara att bara GE UPP för en stund.

Släppa allt och blunda och se vad som finns kvar när man öppnat ögonen....


Love and peace within!   

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
            1
2
3
4
5 6
7
8
9
10
11 12 13 14
15
16 17
18
19
20
21
22
23 24
25
26
27
28
<<< Februari 2015 >>>

Tidigare år

Search

Statistics


Ovido - Quiz & Flashcards