Dom.
To tam, gdzie stale wracamy...?
Czy tam, gdzie stale jesteśmy...?
Każdy skądś się wywodzi. Gdzieś przynależy. Jest częścia jakiejś większej układanki. Od której nierzadko próbuje się uwolnić przez całe życie. Od której ucieka. Bez skutku.
Bo nierzadko to, co nas najbardziej dręczy, podąża za nami jak cień. W nowe miejsca. W nowe związki. Na kolejne stanowiska pracy.
***
Od prawie piętnastu lat mam dwa domy.
Przez pierwsze lata oddalenia od domu rodzinnego w Polsce dużo płakałam. W święta, w urodziny najbliższych, swoje. I w zwykłe dni.
Płakałam wracając z krótkich wizyt w Polsce. Kurczyłam się w sobie w drodze powrotnej, uczyłam się za każdym razem od nowa nie być tam, żeby móc być tutaj.
Potem było sporo irytacji. Oddalenie geograficzne miało oddalić mnie intelektualnie i poglądowo od "starej" ojczyzny. Zmieniłam się. Straciłam cierpliwość do dawnych, skostniałych konstelacji. Wyrosłam z nich. Jak mi się zdawało. Bardzo się męczyłam nie przynależąc już tam, i nie do końca będąc w domu tutaj.
Dziś, po długiej, wyboistej drodze, i wielu refleksjach nad samą sobą myślę, że mój DOM jest we mnie.
Że to ja DOM przynoszę ze sobą na każde spotkanie z drugim człowiekiem. Bez względu na miejsce. Bez względu na fizyczne oddalenie od tej strefy bezpieczeństwa, którą gdzieś tam sobie przez lata umościłam.
Dzieki temu wszędzie mogę być U SIEBIE.
Czuję się wielką szczęściarą i uśmiecham się pod nosem za każdym razem, gdy wieszam moją koszulę nocną na drzwiach łazienki w domu rodzinnym. Tuż obok szlafroków mamy i taty.
Czuję się taką samą szczęściarą, kiedy mogę z takim samym uśmiechem zapiąć pasy w samolocie unoszącym mnie nad wielkim morzem.
Wydaje mi się, że to się nazywa.... wolność. Free-DOM.
Życzę Ci, Najdroższy Czytelniku, poczucia przynależności do siebie, gdziekolwiek jesteś. I o czym kolwiek ukradkiem marzysz na zbliżający się wielkimi krokami nowy rok.
/K
Monika
27 december 2015 19:43
Pięknie to napisałaś. Jak zawsze zresztą.
No i witaj w domu! czekałam na Ciebie!
Kasia
27 december 2015 20:01
Dziękuję :) i dziękuję :)
Widzimy się! :-*
N.
27 december 2015 20:57
Pięknie i bardzo mądrze! Choć moje domy nie tak oddalone od siebie jak w Twoim przypadku, to refleksje nad przynależnością bywają podobne.
http://szwecjoblog.pl
Kasia
2 januari 2016 00:22
Dziękuję :)
Cieszę się. To jest överkurs bycia dla siebie wielkodusznym :)
Pozdr. K
Agnieszka
27 december 2015 21:35
Free-dom. Pieknie. Masz racje. Chyba dlatego wszedzie mi dobrze. Choc ja tez za dom uwazam miejsce, gdzie sa moi najblizsi, maz i syn. Ale chyba wazniejsze jest miec ten dom w sobie.
http://https://zapiskiszwedzkie.blox.pl
Kasia
2 januari 2016 00:26
Tak myślę, zwłąszcza dla nas wyrzuconych czasem na prawdziwe odludzia :)
Uściski noworoczne :-*
Mango
30 december 2015 14:39
Pieknie ujete madre obserwacje! Mysle, ze wielu tak podrozuje i moze te podroze to takie stopniowe przewozenie tego co najwazniejsze, najcenniejsze, przewozenie do tego nowego domu. U mnie jest inny etap, ten rodzinny dom stopniowo zakonczyl swoja obecnosc, jest ze mna jednak w sercu, myslach, doswiadczeniach, checi przekazania tradycji i wartosci dla mnie waznych dalej. Czasami przekaz mi sie udaje, czasami idzie to jak po grudzie, bo i podloze tu, to, na ktore mialabym to przekazac jest inne, moze bardziej zamkniete, skaliste, mniej podatne, ale akceptujac te trudnosci nie trace nadziei ... i jak to w slowach "kropla drazy skale nie sila lecz czesto padajac" mysle, ze cos z mojego przekazu zostanie przyjete i bedzie tradycja dla nastepnego pokolenia, moze troche zmodyfikowana ale jednak tradycja... tradycja tego domu, ktory teraz tworze, dzien po dniu, jak dlugo sil starczy ... :)
Kasia
2 januari 2016 00:28
Dlatego widzisz, MANGO, jeśli to się wszystko odbywa w sercu, to nie trzeba się martwić podłożem skalistym.
Może nawet nie każdy musi podzielać nasz obraz domu tak do końca. A przynajmniej nie może go nam odebrać, jeśli go nosimy w sobie..
Uściski noworoczne :)
Maryla
4 januari 2016 13:45
Ja nie mam juz domu od dawna. Z chwila smierci rodzicow moj dom przestal istniec. Ja mam mieszkanie ale czy to moj dom???? Mam problemy z poczuciem przynaleznosci. Kim ja wlasciwie jestem??? Jestem soba. Nie lubie jak ktos probuje mnie zaszufladkowac. "Ale z ciebie szwedka" uslyszalam niedawno. Bylam bardzo tym stwierdzeniem zdziwiona i oburzona, bo jaka ze mnie Szwedka???? Zadna. Jestem Polka mieszkajaca w Szwecji. A czuje sie jak....ja.
Kasia
4 januari 2016 15:16
No i właśnie o to chodzi! Marylka! Żeby z tym ja się czuć bezpiecznie, tak, jak w domu.
Tylko do tego trzeba to JA akceptować i lubić :)
Ten dom, ta przynależność geograficzna etc. może być strasznie iluzoryczna. I dopóki się ją posiada może rzadziej sięga się po to bezpieczeństwo w samym sobie. A nawet go unika.
A szkoda.
Uściski :-*