Czas.
Kontrowersyjny temat.
Od dawna mnie fascynuje.
Głównie kwestia wydłużenia doby.
I skrócenie czasu pracy ;)
Nie trzeba być Einsteinem, dosłownie!, żeby zrozumieć teorię względności czasu.
Powiedzmy: godzina obierania ziemniaków nie równa się godzinie spędzonej w przymierzalni Zary albo - dla nietórych - w salonie Mercedesa. Nie prawda?
Inna prawda związana z czasem jest taka, że im bardziej go gonimy, tym szybciej nam ucieka.
To jest mój największy osobisty ból: Jak przestać ścigać się z czasem?
Dziś właśnie, nietypowo, los dał mi w prezencie 4 godziny. Jak w sam raz, by zastanowić się nad pytaniem o czas...
Na końcu świata, godzinę pociągiem od centrum Sztokholmu. Znalazłam przytulną restaurację i 4 godziny za chwilę dobiegną końca. Szybciej niż w przymierzalni Zary! Tam i tak nic na mnie nie pasuje ;)
Jak więc świadomie zwolnić bieg czasu?
- Można spieszyć się świadomie. Bo czasem nie ma innego wyboru. Czasem trzeba przyspieszyć kroku. Jednak świadome skoncentrowanie swojej energii na pośpiechu pozwala wydłużyć oddech, dzięki czemu łatwiej kanalizować tę energię tam, gdzie jest potrzebna. Np. w nogach biegnących na autobus a nie w głowie, która maluje piekło, jaki się rozpęta, gdy się spóźnimy do punktu A lub B.
- Gdy się w swoim pośpiechu zachowuje świadomość łatwiej jest wyłapać ten mement, kiedy jesteśmy na krawędzi wyczerpania lub załamania nerwowego. Wtedy nie pozostaje nic innego jak się zatrzymać. Poważnie: STOP! 0km/h i zadać sobie pytanie: Czy warto dla tej gonitwy poświęcić życie?
- Codzienna medytacja zwalnia pośpiech w naszej głowie. Tam, gdzie on się zaczyna.
Warto spróbować. Watro poćwiczyć. Warto skosztować jak smakuje spokój w głowie.
- Można spróbować kilka razy dziennie ś w i a d o m i e się z a t r z y m a ć . Choć na krótką chwilę. W ten sposób sami z w a l n i a m y czas. Dzięki temu chwila, gdy znów jesteśmy w ruchu, jest lepszej jakości. Jesteśmy bardziej skoncentrowani na tym, co robimy.
- Można zrezygnować z zajęć, które nie maja znaczenia na rzecz tego, co nas uszczęśliwia. Brzmi górnolotnie ale chodzi być może o zwykłe wyłączenie telewizora na rzecz książki. Zamianę brukowej prasy na szydełko. Fejsbuka na kurs garncarstwa lub spotkanie z przyjacielem w realu.
i po ostatnie:
- Świadomość, że ten czas, który masz na Ziemi, jest TWÓJ. Trzeba go szanować.
Ten mały skrawek wieczności...
Lova and peace within!
Monika
4 mars 2016 19:36
Święte słowa, zdaję sobie z tego wszystkiego, co piszesz, sprawę, ale w codziennym ukropie to nawet nie ma czasem z czego tego czasu uszczknąć...Trudno też, będąc rozpędzonym się zatrzymać.
Ale spróbuję zamieniać trwonienie czasu na inwestycje :-)
Kasia
8 mars 2016 13:19
Myślę, że ten pierwszy krok jest najważniejszy. Zrozumieć, że czas jest nasz, i że to nasza odpowiedzialność, żeby jak najlepiej go wykorzystać.
Czasem trzeba coś skreślić z listy zadań, czasem czemuś podnieść priorytet. Życie to ciągłe wybory i balansowanie na linie. Czasem z boku wygląda jak taniec, czasem jak walka o utrzymanie równowagi :)
Uściski!