Taka mała refleksja z ostatnich dni zainspirowana ciekawymi rozmowami i różnymi wydarzeniami.
Co to znaczy być dobrym?
Czy zapewniając wszystko swojemu dziecku jest się dobrym rodzicem? Czy może dobry rodzic to taki, który uczy dziecko polegać na sobie?
Czy dobry nauczyciel to ten, który jest miły, czy ten, który wymaga i motywuje do ciężkiej pracy?
Czy dobry człowiek to ten, który rzuci bezdomnemu piątaka, czy ten, który da mu pracę?
Czy dobry przyjaciel to ten, który Ci poprawia samopoczucie, czy ten, który chce byś był caraz lepszym człowiekiem?
Czy dobry kolega to ten, który zostaje notorycznie po godzinach w pracy czy ten, który ma odwagę powiedzieć szefowi wybacz, nie wyrobię się dziś z tym zadaniem, chcę zobaczyć moje dziecko zanim zaśnie.
Czy dobry współmałżonek to taki, który zawsze się z nami zgadza, czy ten, który potrafi nam pokazać sprawy z innej perspektywy?
Czy wreszcie j a jestem dobry mówiąc wszystkim t a k ? Czy najlepsza wersja mnie to taka, która umie sie nie zgodzić na coś dziś dla większego dobra jutro?
Konkluzja jest taka: nie zawsze ten, który pokazuje zęby i warczy, to ten, kto chce dla nas źle.
Często uświadamiamy sobie to dopiero po czasie.
Nawet nasze zmęczenie czy złe samopoczucie zwykle nie są naszymi wrogami. Zwyczajnie pokazują nam, że czas zwolnić, odpocząć, wyciszyć się, może zmienić otoczenie, przemyśleć parę spraw.
Dlatego warto nauczyć się słuchać tego, co w naszych uszach w pierwszej chwili brzmi jak nieprzyjemny zgrzyt. To on zwykle uczy nas najwięcej.
Love and peace within!
iiww
23 mars 2016 15:09
A ja myślę, może nawet ośmielę się powiedzieć, że wiem, że w różnych sytuacjach każde z tych zachowań może być dobre, bo każdy z nas jest inny i każdy z nas potrzebuje czego innego i różnych sposobów docierania do siebie :) Miałam kilka takich sytuacji gdy nawet to, że ktoś mnie źle potraktował przynosiło potem dobre rezultaty...Trzeba pytać siebie co mi może dobrego przynieść to, co mnie spotyka i uczyć się...tak po prostu...
Kasia
29 mars 2016 14:18
Iiww, ale na to trzeba mieć dużo mądrości życiowej, dużo cierpliwości i nie bać się autorefleksji.
Umieć w taki sposób jak opisujesz spojrzeć na przeciwności to bardzo duża dojrzałość.
Nie wszyscy ją posiadają.
Nie każdy miał szansę się nad tym być może jeszcze zastanowić. Dlatego takie pytania, takie refleksje codzienne są nam bardzo potrzebne. :)
Dzięki za odzew! K
Mango
29 mars 2016 13:31
Madre pytania, rozsadne rozwazania. Pojecie dobry jest zupelnie inaczej pojmowane tu niz w kraju. Przyczyn i ich kombinacji dlaczego dochodzi do wyczerpania calkowitego swoich zasobow jest masa. Wtedy kiedy jest sie na samym dole tej przepasci nie ma miejsca na analize, ktora poprzednik wspomina. Nikt nawet nie mysli, co ta sytuacja niesie dobrego ze soba. Zraniona, opuszczona jak chora, prawie konajaca istota, mysli tylko o tym aby to przezyc, przetrwac , aby siebie nie zatracic w tym trudnym czasie. Wtedy w ramach procesu gojenia sie zaczyna sie proces byc moze wielu, ale bardzo cennych przewartosciowan, na to ze ja, na to ze rodzina, ze moi najblizsi to najwazniejsze, i na to aby nigdy o tym nie zapomniec niezaleznie jak necace beda zadania w pracy czy po za nia...
Jak bardzo daleko od siebie sa dwie kultury swiadcza tradycje, miedzy innymi swiateczne. Wielkanoc tam a Påsk tu, co maja wspolnego, czym sie roznia? Jak spedzaja je rodziny tu i tam ? Tam celebracja, uniesienie, wspolne przezywanie prawd, tu chec wyjazdu na wolne, na lono natury, wszak pogoda, slonce temu sprzyja. Tam wskrzeszenie , odnowa w duchu, tu odnowa sil ale bardziej biologicznie pojeta. Tak odmienne formy ale jednak odnowa... Slonce, snieg, +1, lod, wiatr i cisza, odosobnienie, wszyscy skupieni na lowieniu ryby w przerebli, mysle sobie "maja swieta cierpliwosc". Nie moge tak siedziec, moge ten czas wykorzystac dla siebie, kombinezon wygodny, skupiam sie na oddechu, wdech -wydech, najprostsza sekwencja cwiczen qigong, tyle ile pamietam, powoli, w skupieniu czas pracuje dla mnie. Mysla jednak odbiegam daleko do wspomnien z mlodosci, do tych tradycji, tego co moi przodkowie mnie uczyli, tego co staram sie przekazac dalej, a jest tak trudno. Nagle zdaje sobie sprawe, ze czcze te Swieta wlasnie teraz, bedac mysla tam, bedac cialem i sercem tu z moimi i majac nadzieje ze moja energia skupiona i wzmocniona we mnie, dotrze wszedzie tam gdzie inni bliscy sa. Brzmi moze skomplikowanie, ale pod tym wzgledem to byly wyjatkowe Swieta. Czesciowo moze i dzieki Twoim przemysleniom tu zebranym :)
Tack!
Kasia
29 mars 2016 14:12
Mango. W najlepszym wydaniu.
Słoneczne, soczyste i dojrzałe.
Nie znam Cię droga Mango ale to nie szkodzi.
To co piszesz o wartościowych Świętach nie jest wcale skomplikowane. Czytam ten piękny opis i czuję z Tobą tę nadzieję, że ta siła, która się odnawia tu i teraz może jak fala dotrzeć do innych. Niezależnie, gdzie są.
Jak pogodzić tradycyjne, upracowane po pachy Polskie Święta rodzinne z potrzebą regeneracji, naładowaniem baterii po ciężkim, ponurym przedwiośniu?
Dlaczego w Polsce tradycyjnej ignoruje się ludzką bardzo podstawową potrzebę bycia zostawionym czasem w świętym spokoju?
Kto ma tej potrzebie umieć hołdować lepiej niż najbliższa rodzina?
Crazy, ha?
Dziękuję, że znajdujesz czas nie tylko na refleksje ale również na dzielenie się nimi tak otwarcie i pięknie :-*