Mango

29 april 2016 10:00

Hm, pieknie, super miejsce dla chwil relaksu wsrod kwitnacych czeresni. Czy autorem tego pomyslu byl Alexander Wolodarski, architekt, ktory przygotowywal przebudowe przed 1998, czy moze te drzewa byly juz tam wczesniej ? Ile szczescia i radosci beda przynosic nastepnym pokoleniom, tego tak daleko nie planowal, a moze i tak. Efekt nie do przebicia. Ach, piknie! Tyle kwitnacych kwiatow jednoczesnie, to i zapachem kwitnacej wisni mozna sie upoic do tego. Moze mis sie tez uda kiedys to miejsce odwiedzic wlasnie w kwietniu, nadzieja jest ...

Mango

29 april 2016 13:12

Ha, chodzilo oczywiscie o wisnie. To dziwne, ze nawet wielu tubylcow myli wisnie z czeresniami i oba nazywa "körsbär", chociaz czeresnie slodkie i duze to "biggaråer" a moze jednak "sötkörsbär", no i pewnie stad to cale zamieszanie, ha, ha. Mloda wisnia kwitla na bialo w zeszlym roku, naprawde byl powod do "wow", a po ilosci wisni na drzewku bylo nastepne "o jejku , jak pieknie obrodzilo ". Ciekawe czy to tak co roku bedzie. Dla samego kwitniecia, dla tych ok dwoch tygodni taki piekny punkt w ogrodzie, dla samego delektowania sie widokiem , to dobry pomysl. A teraz czas na grabienie trawnika, slonce za oknem, robota czeka, w droge... Slonecznego weekendu :)