Inlägg publicerade under kategorin Codziennosc

Av Kasia - 27 november 2015 17:23

Wreszcie weekend. Kultywujesz perfekcjonizm czy odpoczywasz?

Do porannej kawy proponuję refleksje na temat jakim jesteś partnerem:


Czasy się zmieniają.


Jeszcze niedawno sexy były akry i jedyny telefon we wsi.

Własne M4 albo działka pod budowę domu na rogatkach średniej wielkości miasta.

Długie włosy i krągłe piersi jako symbol płodności.

Silne ramiona i chęć do pracy "na gospodarce".

Potem przyszedł czas na dyplomy, stanowiska i samochody służbowe.


Już wkrótce, a może gdzie niegdzie już dziś, SPOKÓJ i - tak myślę - jakieś wewnętrzne ukontentowanie i rozluźnienie będą najbardziej atrakcyjne dla płci przeciwnej.


Pamiętam siebie sprzed trzech lat. Ba! Pamiętam siebie jako spiętą "dwudziestkę plus", która nie umiała się zrelaksować, która nie umiała cieszyć się chwilą. Która śmiertelnie poważnie traktowała wszystkie swoje problemy i niepowodzenia. Wszystkie przedsięwzięcia. Siebie samą.


Dziś wiem, jaka to była potworna strata czasu i energii.

Dziś nie jestem już taka kategoryczna w moich roszczeniach w stosunku do świata. Ani w stosunku do samej siebie. Perfekcjonizm uważam za wadę uniemożliwiającą wartościowe życie.


Wypalenie i lata pracy na zgliszczach samej siebie daje rezultaty.


Odkąd stałam się łagodniejsza dla siebie, stałam sie też miętsza i bardziej wyrozumiała dla mojego otoczenia. Piękniejsza jako osoba, życiowy partner.


Bo człowiek wiecznie niezadowolony z siebie rzadko się uśmiecha, rzadko chwali innych. Nie potrafi wybaczać potknięć drugiemu człowiekowi. Ba! Nie potrafi potknięć wybaczyć sobie. Przenosi własną potrzebę bycia idealnym na swoje otoczenie (jesli Ciebie wybrałem/wybrałam, musisz być jednym z wielu przykładów mojej nieomylności i perfekcjonizmu). Życie z takim człowiekiem, to koszmar.


Wiem, bo takim człowiekiem byłam. Dziś nadal się potykam, wplątuję się czasem w sidła starych przyzwyczajeń, ale nie pozwalam się im pochłonąć bez reszty. Dziś w brudnej kuchni czuję się tysiąc razy bardziej sexy, niż wtedy, kiedy lśniła czystością a ja byłam wykończona i zgorzkniała. Dziś zakładam nogi na stół, patrzę na mężą, WIDZĘ go, słucham w tych krótkich chwilach, które spędzamy razem w naszym zabieganym życiu. Dziś kredki mieszają się z oblizanymi widelcami na kuchennym stole a ja nie dostaję palpitacji serca. Przygaszam światło, zapalam świeczki i JEST DOBRZE.

 

(Komu skoczyło ciśnienie?)

 

Dziś nie interesuje mnie wygranie żadnego wyścigu. Dziś cieszy mnie, że startuję. Że nie biegnę sama. Że biorę udział na własnych warunkach. Nie biczuję się gdy muszę z jakiegoś powodu przerwać w połowie. Poprosić o pomoc, czasem nawet wycofać się. Nie jestem z tego powodu mniejszym człowiekiem.

Jestem człowiekiem bardziej ludzkim, i to jest atrakcyjne.


  


p.s Dla ścisłości, ja też - jak większość z nas - nie lubię, gdy jest brudno.

Różnica polega na tym, że dziś bardziej niż sterta niepozmywanych naczyń przeszkada mi brud w mojej głowie i tym się w pierwszym rzędzie zajmuję. Polecam :-*

Av Kasia - 25 november 2015 14:12

Stoję na rozdrożu.

Znowu.

Czas decyzji.

Czas wykraczania poza granice strefy komfortu. Śmieszne, bo w tej obecnej strefie niby-komfortu trudno mówić o wygodzie.

Już na samym poczatku słyszałam, że ta droga będzie wyboista.

I jest.


Dlatego mało jest teraz spokoju ducha na pisanie. Na dzielenie się.

Do tego to powracające falami uczucie, że NIE WIEM NIC. 


Do tego nowa fala bólów głowy i słaby kontakt z naprężonym jak struna ciałem.

Na szczęście jest Yoga, do której zawsze można wrócić. Rozwinąć matę i rozpocząć tam, gdzie się poprzednim razem skończyło...


Bo nie jest źle. Jest cholernie dobrze. Tylko ja chcę to CZUĆ, chcę być w tym OBECNA tak bez wysiłku, naturalnie, łagodnie.


Cóż. Nadal się uczę....


Jak się nie da drzwiami, trzeba znaleźć okno...

 


  


Av Kasia - 18 november 2015 15:24

Będzie krótko, właściwie tylko komentarz i przypomnienie dla nas wszystkich.


To, że media nami manipulują nikogo już nie dziwi.

To, że anonimowość w internecie sprzyja hejterstwu też wiadomo.


Teraz czas aby dobrze sobie przyswoić następujący fakt:

media społecznościowe roją się od ludzi w maskach. Internet to scena gdzie wielu z nas starannie kreuje jakiś obraz siebie, odgrywa wymyślone role, które nijak mają się do życia w realu.


Dobrze o tym pamiętać porównując swoje  p r a w d z i w e  życie z tym wymyślonym życiem "z filtrem".

Moje zwykle wygląda bardzo blado w tym porównaniu.


Weźmy Instagram, na ten przykład. Cudowe miejsce gdzie można się godzinami pławić w pięknych stronach życia, delektować obrazami, pięknem natury, wrażliwością estetyczną drugiego człowieka. Tymi jaśniejszymi momentami...

 

Rzadko zaś pokazuje się kulisy...

 

A szkoda.

Bo kawa z mleczną pianką zostawia plamy na bluzce, a pięknie podany posiłek stertę zmywania. Wymanicurowane stopy zatopione w piasku też potrafią śmierdzieć. Itd.


Pamiętajmy o tym zwyczajnie przykładając swoje prawdziwe życie do życia zredagowanego na potrzeby mediów społecznościowych.


Dobrze?  

Av Kasia - 17 november 2015 10:27

Dawno nie było o stresie.


Fajny tekst rzucił mi się na oczy ostatnio. O szklance.


Nie do połowy pełnej, czy pustej, lecz takiej, której ciężar odczuwamy w zależności od tego, jak długo trzymamy ją w dłoni...

Krótka chwila nie kosztuje dużo wysiłku ale gdy taką, nawet najmniejszą szklankę nosilibyśmy przez cały dzień...?

Nie trzeba być strasznie mądrym żeby wydedukować omdlenie kończyn i zdrętwiały (w najlepszym wypadku) kciuk. Do tego te podśmiechujki ze strony otoczenia... zwłaszcza, jeśli szklanka, którą nosimy jest...

pusta!!!

Bo jaki w tym sens? Noszenie pustej szklanki to jak martwienie się na zapas czymś, co być może nawet się nie zdarzy! (Znajome????)


Tak samo jest ze szklankami pełnymi, rzeczywistymi problemami.

 

Jeśli się ich nie "odstawia" na mentalną pułkę, żeby dać sobie trochę wytchnienia, dochodzi do fizycznego wycieńczenia organizmu, stresu, depresji, samych brzydkich rzeczy.


Konkluzja?

Odstawiaj tę nieszczęsną szklankę! Wciskaj ręce w kieszenie i spaceruj na pozór  b e z m y ś l n i e  po świecie jak ten Dyzio! Chociaż chwilami.


P r o s t e  jak drut. Ale niestety, n i e ł a t w e . Inaczej wszyscy byśmy byli cali i zdrowi na umyśle cały czas.


To, co może nam pomóc, to trochę emocjonalnej inteligencji i trochę dobroci i wyrozumiałości dla siebie. I czegoś, co po szwedzku pięknie nazywa się självinsikt. Tłumaczę to na własne potrzeby jako  s a m o w g l ą d  (dla Polaków operujących jezykiem szwedzkim: samoświadomość to absolutnie nie to samo!) czyli umiejętność analizowania tego, co się w nas dzieje, jak na nas wpływa to, co nas spotyka, jak nas kształtują nasze doświadczenia.


Przykład: Hm, tak bardzo byłam cały ranek pochłonięta problemami dziecka w szkole, że nie pamiętam, czy wyłączyłam żelazko/zamknęłam drzwi na klucz/gdzie zaparkowałam samochód/jakie dziś włożyłam majtki... a do tego jest godzina 11.00 a ja jestem wykończona! Hm... jak zatrzymać to błędne koło...


Brzmi znajomo? - odstaw szklankę!


P.S Ten mentalny odpoczynek idzie w parze z moją ulubioną strategią ZEBRY, o której możesz przeczytać tutaj.


(Zdjęcia tureckiej herbaty powyżej pochodzą z mojego prywatnego reportażu, październik 2015)

Av Kasia - 20 oktober 2015 09:00

Wywiązała się dyskusja.


Na blogu u Moniki, Polka w Szwecji, rozmawiamy od niedzieli o tym, jak trudno jest sobie dać prawo do nicnierobienia.


Napisałam tam coś co mnie samej się spodobało i tę myśl chcę Ci dziś ofiarować:

 

Kiedy ze zmęczenia opadasz bezwładnie na fotel, kiedy przez chwilę nic nie robisz, a głosy w Twojej głowie powtarzają: zrób coś, weź się za coś, bądź przydatny. Tupnij lekko nogą (może być tylko mentalnie) i odpowiedź im:


Proszę nie przeszkadzać, ja właśnie robię NIC.

Robienie NIC jest bardzo ważnym elementem procesu robienia CZEGOŚ.


Odpoczynek, to konieczna gra wstępna i klucz do udanej pracy.


  



Av Kasia - 14 oktober 2015 11:45

Gdy się porządnie skoncentruję, to pamiętam jeszcze, jak to było.


O 6.30 rano, w pełnym rynsztunku, z twarzą schowaną za bojowym malunkiem, za wydmuchanym niezdarnie włosem i chmurą perfum, w zsuwających się z tyłka cielistych rajstopach siadać w ciemności na brzegu łóżka Małego Przedszkolaka. Unosić się przez krótką chwilę na fali bezgranicznej miłości, by niemal natychmiast opaść na zamulone dno obawy... czy przetrwam ten poranek? Czy uda mi się po raz kolejny wymanewrować ten rozklekotany wehikuł przez wyjściowe drzwi?

Pamiętam panikę i rosnący puls gdy budzący się Malec był niedospany, niezadowolony. Pamiętam spływający cienką stróżką pod biurową bluzką pot. Pamietam napięcie i bezradność. Pamiętam jakiś tam plan, który miałam w głowie, a którego świat nijak nie chciał się trzymać. A bez tego planu ja nie wiedziałam, co robić. Jak przetrwać zwykły poranek.

Pamiętam, jak chciało mi się czasem płakać. Czasem wyć. Czasem krzyczeć i kopać. I kąsać.

Słowem, spojrzeniem, czasem w myślach nawet czynem...


Tak, jak przez mgłę pamiętam, jak to jest być na granicy wytrzymałości psychicznej.

Jak to jest wychodzić z siebie, bo wszyscy dookoła są tak potwornie głupi(!) i oporni. Bo nie wiedzą, że to ja wiem, co jest dla nich najlepsze. Bo nie grają roli w moim idealnym planie...

Bo się ociągają, opóźniają, nie trzymają się grafiku...


Pamiętam potrzebę kontroli. Dziś powiem  i l u z j ę  kontroli, jakiej potrzebowałam, żeby przeżyć.


Starając się przeżyć, przetrwać, przetrzymać doprowadziłam się nad krawędź przepaści.

Śmieszne, prawda?

Im bardziej człowiek stara się przetrwać tym bardziej umiera od środka.

 

Dziś, trzy lata (prawie co do dnia!) po tym, jak stanęłam nad przepaścią i na moje szczęście zamiast skoczyć rozpadłam się na kawałki... jestem posklejana. I wypełniam dziury.


Nie obca mi jest walka. Lecz inna.

Codzienna, żmudna praca. Dopasowywanie kawałków. Kasacja tego, co mnie tak głęboko unieszczęśliwiało. A ja nie rozumiałam, że sabotuję własne szczęście, że igram z sensem i bezsensem istnienia.

Znajdowanie części zamiennych...

 

Zmiany na poziomie molekularnym się to chyba nazywa.

Bo ciało pamięta, jak reagować na utratę kontroli. Jak się skurczyć.

Zmiana, odnowa, przeflancowanie tej pamięci organicznej zajmuje lata.


Ale to DZIAŁA! I jest tak cholernie warto!!!


To tyle.   

Av Kasia - 13 oktober 2015 14:08

Coś mi mówi, że ta jesień wcale nie będzie ponura...

Av Kasia - 11 oktober 2015 09:28

Czyli s o k  s a m o l u b a !


Pamiętam, kiedy w latach dzieninnych moich niejaki kabaret OTTO śpiewał piosenkę o dźwięcznie brzmiących słowach: Obywatelu, zrób sobie dobrze sam...  Było skocznie i radośnie więc i ja śpiewałam, przebierając lalki barbie.

Do czasu. Aż głos oburzony matczyny zabronił. Nie tłumacząc co takiego strasznego jest w dbaniu o swoje własne dobro... (przecież podtekstu erotycznego dziecko nie rozumiało!)

Niemniej dziecko się nauczyło, że samemu dbać o siebie nie należy. Należy za to uprawiać cierpiętnictwo do tego stopnia, aż ktoś wreszcie zauważy naszą mękę i może zajmie się nami troszkę, takimi steranymi i nieszczęśiwymi. Poklepie po główce, pochwali. I da nam przyzwolenie na chwilę samo-opieki.
(Tutaj znajdziesz serię tekstów o samoochronie: jak odzyskać czas? jak dać sobie prawo? jak uczyć?)


Bo wyrzuty sumienia przy TRACENIU CZASU NA SIEBIE są straszne. Nie prawda?

Mówienie NIE innym, żeby wygospodarować czas na siebie boliiii, oj, boli. Gniecie jak za małe buty. Uwiera jak za ciasne spodnie. Jest do D.


Ale tylko chwilowo! Po tych największych mękach przychodzi ULGA :) Przyrzekam. Człowiek sie przyzwyczaja :)

W strefie Zebry trening w tym kierunku trwa już od trzech lat.


Wczoraj na przykład moja Ukochana Rodzina była na wsi a ja delektowałam się cudowną, chwilową pojedynczością i ciszą w domu. Czułam sie jak królowa mówienia NIE i mistrzyni proszenia o to, co mi robi dobrze!


Aż tu nagle, bez ostrzeżenia... złapałam się w pułapkę i zawisłam do góry nogami.... nad sokowirówką! 


Jak? Bo zadrżała mi ręka nad koszem z owocami: grapefruit to przecież ulubiony owoc Ukochanego, a ananas to rarytas Synka! Jak mogę samolubnie połknąć wszystko sama?

Zabolało, zakłuło, zapiekło...


I przeszło!

 

...I było pyszne!


Próbujmy smaku selfish juice. To inwestycja w lepszą/-ego siebie!


Miłej niedzieli!   

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
       
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Juli 2016
>>>

Tidigare år

Search

Statistics


Skapa flashcards