Inlägg publicerade under kategorin Moja Szwecja

Av Kasia - 2 juli 2015 08:56

Czasem, gdy wszystkiego jest za dużo, gdy aż mi się ulawa - jak mówią jedni, lub się ma wszystkiego po kokardę - jak mówią inni, warto na chwile skoncentować się na czymś innym. Odetchnąć. Zmienić melodię, chociaż na chwilę.

Dziś jest taki dzień dla mnie. Bardzo potrzebuję odpocząć od wszystkich zadań i obowiązków. Oczyścić głowę. Zajmę się więc przez chwilę opowieścią o moich trzech ulubionych szwedzkich powiedzeniach:



Att göra en pudel - ZROBIĆ PUDLA - czyli przeprosić, przyznać się do błędu, pokajać się

Kilka lat temu powstała fajna komedia o tym samym tytule z piękną Evą Röse.


Att fastna/sitta med skägget i blevlådan - UTKWIĆ/SIEDZIEĆ Z BRODĄ W SKRZYNCE NA LISTY - być przyłapanym na gorącym uczynku, nakrytym na robieniu czegoś wstydliwego, może trochę szalonego

W Szwecji od wielu lat w blokach mieszkalnych funkcjonują "wrzuty" na listy bezpośrednio w drzwiach wejściowych do mieszkań. Listy, poczta i reklamy lądują wtedy na wycieraczce pod drzwiami. Wyobrażam sobie, jak jakiś brodacz przy próbie podglądania przez taki wrzut zaplątuje się w nim i jest fajnie! :)


Att skita i det blå skåpet - NAROBIĆ DO NIEBIESKIEGO KREDENSU - wygłupić się, przesadzić, posunąć się za daleko.

Marynarze z drugiej strony dawniej radzili sobie tak z bezużytecznymi przedmiotami: wrzucali je do niebieskiego kredensu = morza.


A na zakończenie jeszcze bonus:

Głuchy telefon po szwedzku nazywa się ryska posten, czyli "RUSKA" POCZTA. Wysyłasz, a tu nie wiadomo, co dojdzie ;) Na terenie Sztokholmu funkcjonuje firma kurierska o tej nazwie. Jej kurierzy jeżdżą czerwonymi autami z gwiazką.


Niech Wam się szczęści i niech Was    ogrzewa!   

Av Kasia - 30 juni 2015 10:01

Nie wiem, jak Wy ale mój weekend był bajeczny. Cudowna pogoda, dobre Towarzystwo, okazja do bycia turystą we własnym mieście. Rzadko używam transportu wodnego w Sztokholmie, zawsze tylko pod ziemią i pod ziemią więc cieszyłam się jak dziecko ze lśniącej wody, chłodnej bryzy w ciepły dzień, delikatnego kołysania i wspaniałych widoków. Nie wspominając ciekawej rozmowy :)


Po weekendzie pogoda znów nas nie rozpieszcza, w Sztokholmie est chłodno i pochmurnie, dlatego nietypowo dla ZebraZone chcę Wam pokazać (wcześniej już obiecane!) piękne miejsce, pod dachem, gdzie można sie rozgrzać gorącą kawą z imbryka...

   

 

i wspaniałymi goframi z bitą śmietaną i dżemem z hjortron, czyli tzw. pomarańczowymi malinami nordyckimi (lub z kwaśną śmietaną, kawiorem i szczypiorkiem)

lub chrupiącymi ciasteczkami

 

Mówię o Våffelkafé w wartowni przy kinie Råsunda w dzielnicy Solna. Bardzo nastrojowa, filmowa kafejka z rekwizytami filmowymi z lat 20-40.


    

Właśnie się doczytałam, że kawiarnia w lipcu jest nieczynna ale przyrzekam, że warto poczekać do sierpnia :)

Godziny otwarcia:

Piątek-niedziela między 11.00 a 18.00

Adres: Greta Garbos väg 3


Wspaniałe miejsce, żeby zabać ze soba troszkę większe dzieci :)

 

Mówiłam już wielokrotnie, że moje zdjęcia są bardzo amatorskie i pozostawiają być może dużo do życzenia dla wprawnego oka. Do mistrzostwa natomiast opanowałam umiejętność rozpoznawania miejsc, w których czuję sie dobrze, które dają mi energię, dzięki którym moje życie jest milsze i piękniejsze.

I tym chciałam się z Wami podzielić :)


Dobrego dnia!


p.s Masz jakieś swoje ulubione miejsce, jakąś małoznaną perełkę, która zawsze poprawia Ci humor? Podziel się :)


Av Kasia - 23 juni 2015 22:10

Nie znam się wogóle na fotografii.

Za to dokładnie wiem co jest dla mnie piękne.

Wiem, na co jeszcze raz chciałabym spojrzeć, do czego wrócić wspomnieniami.


M męczy mnie od dawna pytaniami o to, czy nie chciałabym w prezencie dostać porządnego aparatu.

Odpowiadam niezmiennie, że nie potrzebuję kolejnej rzeczy, która przyprawiać mnie będzie o poczucie niewystarczalności i stres. I że nie dam rady tego dźwigać przecież.


I dalej z wielką radością strzelam fotki starym już ajfonem, używam apów retuszujących niedociągnięcia, zamieniających słabe oświetlenie w romantyczny półmrok, nasycających barwami, etc...


Wracając dziś z muzeum fotografii wstąpił we mnie jakiś twórczy duch i kazał ćwikać najróżniejsze, kuriozalne ujęcia małego skrawka pochmurnego Sztokholmu. Od słupa z ogłoszeniami aż po gościa wcinającego smażonego śledzia w ulicznym barze.

Bardziej niż kiedykolwiek dotąd (tak się chyba bawet nie mówi!) kipiała we mnie radość, że mieszkam WŁAŚNIE TUTAJ.


Tym kawałkiem mojego Sztokholmu dzielę się oto z Wami...

           

Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś jeszcze nie miał planów wakacyjnych :)


Love and peace within!   

Av Kasia - 20 juni 2015 12:46

Zlany wodą Midsommar nabrał dla nas zupełnie nowego znaczenia.

Od rana padał deszcz a podczas tradycyjnego, zakrapianego sznapsem lunchu ze śledzikiem... zalało nas.


Domek gościnny budowany własnymi rękoma każdą wolną chwilą, również dzięki wielkiej pomocy mojego Taty, gotowy do przyjęcia pierwszych gości, zalała woda z zepsutej rury.


Jedni goście pomagali zmniejszyć straty (dzięki <3), inni wyglądali nas na tradycyjnych tańcach wokół umajonego słupa.

 

(na zdjęciu miniatura z naszego kuchennego stołu)


Wreszcie, połykając łzy (raczej tylko ja) i my wzięliśmy się za ręce z najbliższymi i wirowaliśmy w tańcu,

 

(wianki i kapelusz, własność MH :)

wbijaliśmy na wyścigi gwoździe, rzucaliśmy strzałkami i kupowaliśmy losy na loterii fantowej.


Dzień piękny jak całe życie.

Trochę kłopotów, wiele radości, piękne spotkania ponad granicami, dyskusje w trzech językach na raz, pyszne jedzenie i trunki

 

wspomnienia...

 

A dziś czas na odpoczynek, na gapienie się na ziele, które nas zarasta, i na kanapki z romantycznym szczypiorkiem...

 

Dobrego weekendu Wszystkim!


Love and peace within!   

Av Kasia - 13 maj 2015 15:55

Dziś środa, czyli po szwedzku MINISOBOTA (lillördag), a co za tym idzie idealny wieczór na party lub wyjście do kina, a może na piwo?

 

W mojej drugiej Ojczyźnie szuka się okazji do świętowania :)

Nazwa lillördag pochodzi właściwie od słowa piglördag, czyli sobota dla służącej, ponieważ dawniej służącym pracującym w sobotę, jeden wolny wieczór w tygodniu przypadał właśnie w środę.

Tradycję świętowania środy przejęto i chętnie do dziś się praktykuje również w innych zawodach ;)


W Szwecji przed nami wielka kumulacja świąt:

Pomyślałby kto: w kraju bardzo zsekularyzowanym, protestanckim dzień Wniebowstąpienia Pańskiego (czwartek 40 dni po Wielkanocy = jutro, 14 maja) jest dniem wolnym od pracy. Więcej! W wigilię tego święta, jak wielu innych świąt w Szwecji, pracuje się tylko pół dnia (halvdag). Do tego w tym tygodniu piątek będzie tak zwanym klämdag, czyli dniem wciśniętym między dwa dni wolne od pracy. Tego dnia wielu pracodawców zwalnia od pracy lub ułatwia pracownikom wzięcie urlopów lub pracę na dystans.


Żyć nie umierać!

W Szwecji zaczyna się właśnie... weekend!


A w mojej głowie wiele tematów, które chciałabym poruszyć! Trzymam kciuki za moje własne zdrowie i do usłyszenia!


Love and peace within!   

Av Kasia - 15 april 2015 13:10

Jakoś nie złozyło się wcześniej, żeby tym się podzielić, ale pod koniec marca wysokie obcasy GW opublikowały fragmenty moich przemyśleń na temat emigraji pomysłow ze Szwecji do Polski. Można je przeczytać TUTAJ a cały tekst zamieszczam poniżej. Taka ciekawostka.

Zapraszam!


Po trzynastu latach poza granicami Polski przerywanych sporadycznymi wizytami w kraju traci się rachubę tego, co w kraju nowe.

W moim przypadku próba idealizacji i gloryfikacji mojej ojczyzny posunięta jest tak daleko, że słowo kraj chciałam przed chwilą napisać wielką literą!

Kiedy przyjeżdżam pielgrzymuję do dawnych miejsc, odświeżam wspomnienia i rytuały z dawnych lat. Tak, jakby nic się nie zmieniło.

Dziś, z perspektywy tego tematu, uświadamiam sobie, jakie to uwsteczniające.


Wiele rzeczy się w Polsce zmieniło.

Ludzka mentalność zmienia się szybciej, niż to służy naszemu społeczeństwu.

Ba! Emigracja produkuje zupełnie nowe zjawiska społeczne.

Ciekawe jest dla mnie to, jak krajobraz społeczny, kulturowy, a nawet kulinarny zmienia się z powodu dużej ilości emigrantów napływających z różnych stron świata do kraju pomocowego, jakim jest Szwecja.

Do Polski nikt tak chętnie nie emigruje. Wręcz przeciwnie. Ale nasz polski krajobraz zmienia się mimo wszystko pod wpływem tego, czego emigrujący i powracający Polacy uczą się za granicą i co zabierają ze sobą do Ojczyzny.

Oto lista rzeczy, które ja chętnie zabrałabym ze sobą ze Szwecji:


WYLIZYWARKA

Jest taki przedmiot, który być może istniał w polskich domach od dawna, ale mi był zupełnie nieznany. Zobaczyłam go po raz pierwszy tutaj w Szwecji i przy każdej wizycie w Polsce staram się obdarować nim każde gospodarstwo domowe, które odwiedzam.

Nazwę go WYLIZYWARKĄ DO NACZYŃ.

Na początku uznawałam go - z przekąsem - za symbol oszczędności i przesadnej zaradności Szwedów. Później stał się to dla mnie nawet symbol zmarnowanego dzieciństwa.

Gumowa szpatułka, która jest w stanie wyskrobać talerze, garnki i miski z resztek jedzenia tak dobrze, że wyglądają jak nowe. Ze współczuciem myślę o szwedzkich dzieciach, które nigdy nie zaznały szczęścia, jakim jest wsadzenie głowy do kamiennej misy po ukręcaniu sernika i wyskrobywanie resztek. A masy tortowe? A bita śmietana? Wcale się nie dziwię, że szwedzkie dzieci nie garnął się do pomocy w kuchni. Bo po co?

     


NIE MA ZŁEJ POGODY, SĄ TYLKO ZŁE UBRANIA

Szwedzkie dzieci, które ze względu na swój młody wiek nie zostały jeszcze pochłonięte przez wirtualny świat social media, są zwykle… na dworze! Bez względu na pogodę. W całej Skandynawi panuje przekonanie, że nie ma złej pogody, jeśli się ma stosowne ubrania.

Na południu Europy mówi się, że ze Szwecji, i od Szwedów wieje chłodem. Do tego drugiego jeszcze wrócę. Natomiast sprawa klimatu jest dyskusyjna. Wiele razy porównywałam różnicę temperatur między Warszawą a Sztokhomem i nie rzadko zdarza się, że to w Warszawie jest chłodniej. Jednak okres zimowy jest tutaj tradycyjnie dużo dłuższy. Najgorzej jest od października do marca. Okres późnej jesieni i przedwiośnie to czas nierzadko mokry i bardzo wietrzny. Mimo to dzieci nie przechowuje się przed telewizorami czy w zatłoczonych przedszkolnych salach. Biegają po dworze niezależnie od pogody, uzbrojone w zatrzymujące wiatr i wilgoć a jednocześnie oddychające ubrania. Funktionskläder, jak je się tutaj nazywa. Nazwa bardzo sugestywna. Ubrania, które kupuje się dla ich funkcji a nie a nie tylko z powodu designu i nazwiska na metce.

Lecz proszę się nie łudzić. Nawet te ubrania “noszą nazwiska”, jak Helly Hansen, Didriksons czy Björn Borg i kosztują tyle samo, co markowe ciuchy. Niezależnie od rozmiaru.

Dla przykładu spodnie, które kupiliśmy synowi sześciolatkowi, który chodzi do przedszkola na wolnym powietrzu kosztują jak ubranie dla dorosłych ale są tak szczelne, że przy skórze dzieciak jest suchy nawet, kiedy wyciągam go z kałuży.



Bycie na powietrzu nie tylko hartuje ale też bardzo zmniejsza rozprzestrzenianie się chorób. Dzieciaki się zwyczajnie od siebie nie zarażają tak łatwo na dworze. I uczą się, że coś takiego jak pogoda nie musi ich ograniczać. Czerpią też bardzo wiele z kontaktu z naturą. Uczą się w lesie nie tylko koordynacji ruchowej ale i rachunków. Bo liczyć można się nauczyć tak samo efektywnie na szyszkach jak na plastikowych patyczkach. A może bardziej. Czytałam, że spacery po lesie robią z nas lepszych matematyków. Tego bardzo bym życzyła wszystkim polskim dzieciakom; przez okrągły rok.

 


BUTOŁAMACZ

Pozostając nadal w dziecięcym świecie chciałabym pokazać bardzo interesujące urządzenie, którego w Polsce jak do tej pory jeszcze nie widziałam, ale może to dlatego, że zwykle będąc w Polsce nie chodzę do przedszkola.

Skokneckt, w dosłownym tłumaczeniu, BUTOŁAMACZ, czyli bardzo proste urządzenie do ściągania ze stóp wyjątkowo zabłoconych lub ośnieżonych butów.

 

Wystarczy złapać za poręcz i przesadzić stopę przez otwór. Potem umieścić zapiętek buta w zagłębieniu i pociągnąć zapierając się z całej siły o poręcz. Piszę z całej siły, ponieważ najpewniej zdejmujący zapomniał odpiąć wcześniej rzep. W przypadku mojego syna jest tak w jedenastu przypadkach na dziesięć.

Do urządzenia tego podchodziłam, jak do wszystkiego w Szwecji, raczej sceptycznie na początku. Prawie, jak do czegoś tak zbędnego jak dzisiejszy selfie stick. Szybko okazało się jednak, jak bardzo ułatwia ono przedszkolne życie. I pedagogom, i rodzicom a przede wszystkim dzieciom, które nie zapominają, wbrew moim największym obawom, jak zdejmować buty bez użycia butołamacza.


SZCZOTKI DO BUTÓW

Skoro przy butach, i do tego brudnych!, już jesteśmy. Pamiętam ze starych czasów w Polsce wmurowane przy klatkach schodowych w blokach niskie metalowe pręty, ułożone poziomo. Nie wiedziałam w dzieciństwie do czego służą. Dużo dużo później ktoś mi opowiedział, że to do zdrapywania błota! Nie wiem do tej pory, czy to prawda, ale nie mam powodu, żeby wątpić.

Szwedzi poszli w tej dziedzinie o krok dalej. W okresie zimowym wystawiają przy wejściach do budynków, biur, gabinetów fryzjerskich, siłowni, wszędzie dosłownie szczotki do czyszczenia butów.

Nie mówię o hotelowych pucerkach do czółenek i mokasynów, tylko o trzech wielkich, ulicznych szczotach zbitych ze sobą w celu obczyszczenia buta z błota a podeszwy z gruzu i piasku. Ponieważ wraz z pojawieniem się pierwszych przymrozków na sztokholmskich ulicach natychmiast wysypywany jest gruboziarnisty piasek. Małe kamyki, które wnosi się na butach wszędzie i niszczy parkiety. A Szwedzi są bardzo uczuleni na jakość swoich parkietów. Do tego stopnia, że nawet zapraszając na wystawne przyjęcie do własnego domu, do stroju wieczorowego uprasza się o niezakładanie szpilek. Wszyscy i tak pod drzwiami zdejmują buty i tak panowie do eleganckich garniturów “śmigają” w skarpetach, a panie w eleganckich sukienkach ślizgają się w pozaciąganych na stopach pończochach. Taki styl.

A szczotki wyglądają tak:

 

(Napis głosi: Proszę wyszczotkuj buty! Chcemy jak najmniej gruzu i błota w naszym lokalu.)



ROWERY

Pogoda, jak widać warunkuje wiele zachowań. Zmusza do pomysłowości i ułatwiania sobie życia.  Ale także, jak to widać w Szwecji, można się z nią zaprzyjaźnić. Albo chociaż oswoić. Zaprzyjaźnione z rozkapryszoną aurą dzieci stają się takimiż dorosłymi. Dzięki temu wielu Szwedów bez względu na pogodę podróżuje do pracy na rowerach. Nie wygląda to tak, jak w Amsterdamie, gdzie ludzie w garniturach i garsonkach, na szpilkach, z rozwianymi włosami, z laptopami w koszach szusują beztrosko po malowniczych uliczkach.

W Sztokholmie rowerzysta ma ZAWSZE kask, odblaskowe ubranie i bardzo silne lampy. Mam takiego rowerzystę w domu, który do swojego oświetlenia ma w plecaku generator a zimą jeździ na oponach z kolcami. Plecak i kask obciąga odblaskowymi pokrowcami. Buty, które mówią “klik” i wyglądają na śmiertelnie niebezpieczne chroni przed błotem i mrożącym stopy wiatrem parą specjalnych pokrowców w kształcie przypominających gigantyczne, kosmiczne baletki.

Prawdopodobnie za cenę swojego wyposażenia i roweru mógłby kupić mniejszy samochód osobowy. Jednak cena nie jest w tym przypadku jedynym decydującym parametrem. Dzięki własnemu rowerowi nie trzeba jeździć kontenerem bakterii, jak czasem nazywane jest metro. Nie trzeba płacić za bilet a do tego ma się zapewnioną codzienną gimnastykę. Wszyscy, oprócz transportu publicznego na tym zyskują, również środowisko!

Cały ten rowerowy aparat jest możliwy tylko dlatego, że pracodawcy w Szwecji są zobowiązani do zapewnienia pracownikom prysznica, który jest nieodzowny po 10-15 kilometrowej przejażdżce po zabłoconych drogach. Promujący zdrowy stylu życia pracodawca zapewnia też szatnie do suszenia sportowej odzieży i specjalnie zabezpieczane boksy na rowery. Są one jak wszędzie smakowitym kąskiem dla mafii rowerowych.

Jest nawet w Szwecji taki niesmaczny żart: Dlaczego należy unikać potrącania Polaka jadącego rowerem? Bo to może być twój rower!


POKÓJ ODPOCZYNKU

Kolejna rzecz, którą Szwedzki pracodawca zapewnia swoim pracownikom, a na co długo przyjdzie czekać polskiemu pracownikowi jak mi się wydaje, to pokój do odpoczynku w miejscu pracy. Pomieszczenie z łóżkiem zaścielonym jednorazową pościelą, z lampką, nierzadko przyciskiem przywołującym pomoc w razie poważniejszych problemów zdrowotnych. Można się w nim zaszyć na szybką, odświeżającą drzemkę po lunchu. Nie trzeba nikomu dokumentować przebiegu czy symptomów choroby. Odpoczynek w czasie pracy się każdemu w razie potrzeby należy.

Zdarzył się w mojej karierze jeden taki dzień, w którym przyjechałam do pracy, przeleżałam dwie godziny w pokoju odpoczynku, i… wróciłam do domu, ale to już inna, bardzo długa historia.


ŻYCIE ZACZYNA SIĘ NA EMERYTURZE

Z naszych polskich realiów pamiętam, że ludziom starszym nie starcza na leki, że są zdani na łaskę i niełaskę swoich bliskich, są słabi, schorowani i modlą się nierzadko o szybką, bezbolesna śmierć, która zabierze ich z tego padołu łez. Tutaj widzę siwe, pełne energii starsze panie, które nie boją się rezygnować z wszechobecnej szarości na rzecz bardziej żywych kolorów. W pobliskim lesie widuję całe grupy emerytek na wspólnych spacerach z psami. Śmieją się, wymieniają poglądy, nigdzie im się nie spieszy. Bo mąż, jeśli jeszcze żyje!, pojechał grać w golfa z kolegami seniorami.

 

Oczywiście, golf to być może sprawa statusu społecznego, nie wiem, nie grywam. Wiem natomiast, że mieszkająca niedaleko mnie para emerytowanych nauczycieli (czyli średnia grupa zarobkowa) golfuje, jeździ na biegówkach, na łyżwach i.. dojeżdża wszędzie rowerami. Inni, ci bardziej schorowani poruszają się za pomocą tzw. rulatorów, czyli chodzików na kółkach z siedziskiem do odpoczynku, z koszykiem na sprawunki i hamulcem jak od roweru! Żyć nie umierać!

Życie zdaje się zaczyna kwitnąć na emeryturze. Nawet bez pomocy dorosłych dzieci. Ponieważ opieka taka tradycyjna, polska, międzypokoleniowa, jest dość rzadko spotykana. A mimo to są wyjazdy wozami kempingowymi, wynajęte sezonowo domki w Hiszpanii czy Thailandii. Wielu starszych ludzi leczy się z nabytego w zimnym klimacie reumatyzmu mieszkając większą część roku np. na Malcie czy Cyprze.

Starsi ludzie są nadal ciekawi świata. Chcą się rozwijać. Chodzą na kursy, łączą się w pary. Żyją!

Jest to jak sądzę naturalną kontynuacją zdrowszego, wygodniejszego, bardziej zamożnego stylu życia już za młodu. Myślę, że i my do tego dojdziemy za jakiś czas.



NA DYSTANS

W Polsce bardzo doskwierała mi zawsze powszechna ciekawość. Niestety nie do końca podyktowana chęcią spotkania się z drugim człowiekiem na płaszczyźnie intelektualnej. Chodzi mi raczej o wścibskość. A do tego to swoiste - charakterystyczne dla pewnego wieku - stamozwańcze prawo wypowiadani się na temat wyborów drugiego człowieka. “A nóż poszło jej oczko pod tą elegancką spódniczką! Gdzie też taką krótką miała odwagę założyć, do takich grubych nóg. W tym wieku! Ja to bym nigdy…. “

“No i patrz! Dzieciaka posadził, a tu starsza kobieta stoi i się słania na nogach. Znieczulica!”

W Szwecji tego nie ma! Ludzie unikają siebie jak mogą. Dają sobie nawzajem przestrzeń i źle znoszą, kiedy ktoś tę niewidzialną linię intymności przekroczy. Nie lubią być zaczepiani w metrze, nie interesują się swoimi współpasażerami. Można by to na upartego nazwać ignoranctwem, ale tu nie o to chodzi. Tu chodzi mianowicie o integralność osobistą i przestrzeń własną.

Pierwsi pasażerowie wagonów metra chętnie zajmują samotne miejsca jak najdalej od sąsiada.

 

Parkowanie na pustym parkingu też odbywa się w określony sposób. Po co się niepotrzebnie spoufalać, skoro miejsca jest dość.

Mi to bardzo odpowiada, nie tylko dlatego, że słabo parkuję!

 


PSIE PRZEDSZKOLA

Szwedzi ciągle są posądzani o znieczulicę, i o ten swój przysłowiowy już chłód. Jednak uważam, że każdemu dobrze by zrobiło skoncentrowanie się na własnych sprawach od czasu do czasu.

Poza tym bardzo dobrym przykładem na wysoką wrażliwość ludzi w tym kraju, którą chętnie chciałabym przenieść na nasze polskie podwórko jest humanitaryzm i opieka nad zwierzętami. Coś podpowiada oczywiście w głowie z cicha, że społeczeństwo, w którym wielu ludzi nadal żyje w biedzie, gdzie dzieci chodzą głodne i zmarznięte ma inne priorytety pomocowe. Jednak wiadomo, że jedno nie wyklucza drugiego. Prawda?

Wielu właścicieli czworonogów na pewno chętnie skorzystałoby z genialnego rozwiązania jakim są tutejsze przedszkola dla psów. Ci, którzy z różnych powodów nie mogą zabrać ukochanego czworonoga ze sobą do pracy (bo to też jest tutaj możliwe!), mogą umieścić swoje zwierze w przedszkolu. U osoby, lub w większej organizacji, która psa, razem z grupą kolegów różnych ras i rozmiarów, wyprowadzi na spacer, nakarmi, poklepie, czasem nawet poczyta bajkę. Dosłownie!

Jeśli pies potrzebuje dużo ruchu, może wybrać się na całodniową wycieczkę w teren. Wystarczy dostarczyć swojego ulubieńca w umówione miejsce, gdzie rano czeka autokar z obsługą. Podczas kiedy ty pracujesz, twoje zwierze biega po lasach i ma się świetnie.


JAKOŚĆ ŻYCIA i DUCHOWOŚĆ

Ostatni, najbliższy memu sercu temat, jest na tyle trudny do opisania, że prawie chciałam z niego zrezygnować. Szwedzi są  w tej dziedzinie o kilka kroków dalej od nas Polaków.

My nadal utożsamiamy szczęście i spełnienie z sukcesem zawodowym, dostatkiem, nawet statusem społecznym. Długo mi zajęło zrozumienie tego że tutaj pojęcie spełnienia tożsame jest bardziej z czasem, jaki można poświęcić sobie, swoim najbliższym, swoim zainteresowaniom. Że wymarzona praca to nie tak, która daje największe dochody, lecz taka, która daje satysfakcję, ma znaczenie społeczne, i jest ciekawa.

Nie wątpię, że są Polacy, którzy tak właśnie żyją już dziś, dla mnie jednak kiedy opuszczałam Polskę było to zjawisko zupełnie nieznane. Bo jak często zwrotu “dobrze się bawić” używa się w Polsce w kontekście pracy zawodowej? Może dzisiaj już częściej niż mi się wydaje. Jednak tutaj jest to jeden z kluczowych zwrotów w ogłoszeniach o pracę. Co automatycznie nie oznacza, że szwedzki rynek pracy to jeden wielki plac zabaw. Przeciwnie. Szwedzi swoją pracę traktują bardzo poważnie. Towarzyszy im jednak w życiu jakaś lekkość bytu, której nie pamiętam z Polski.

Zdaję sobie sprawę, że ten stan jest w prostej linii połączony z dobrobytem i z funkcjonowaniem państwa pomocowego. My Polacy mamy swoją historię i swój bagaż, który zawsze będzie nas odróżniał od innych narodów, jednak marzę o tym, żebyśmy nasz dobrobyt już wkrótce mierzyli czym innym niż polskim złotym.

A nasza duchowość czym innym niż wyznawaną wiarą. Ale to już temat na oddzielny artykuł.


Av Kasia - 13 februari 2015 09:45

Wczoraj był Tłusty Czwartek.

W Szwecji obchodzi się Tłusty Wtorek, w przeddzień Środy Popielcowej.

Że się wtedy je semle (kardamonowe bułki napełniane masą migdałową/marcepanem i bitą śmietaną) to już odpowiednie, bardziej rzetelne źródła doniosą. I na pewno będą piękne zdjęcia :)


Ja - zgodnie z profilem tego bloga - chciałam napisać kilka słów o czymś mniej przyjemnym ;)

O czasie między Świętem Trzech Króli a Ostatkami.

W Szwecji ten okres nazywa sie OXVECKOR, czyli w przybliżeniu bawole tygodnie. Najciemniejszy, najzimniejszy i najcięższy okres w roku. Bez świąt i przerw w pracy. Tylko okra i orka. W protestanckiej szwecji okresu Postu Przedwielkanocnego nie uznaje za czas wyrzeczeń i katuszy, dróg krzyżowych i gorzkich żali. To czas jaśniejszych dni, nadchodzącej wiosny, roztopów i zakończenie bawolich tygodni.

 

Piszę o tym, bo bardzo wyraźnie odczułam przytłączający ciężar bawolich tygodni w tym roku. Mroczny i ciężki czas dla mojej tutejszej rodziny, czas prób i tłumaczenia sobie, że szczęście i spokój nie leży poza nami, tylko w nas.

W takim stanie umysłu można podnieść najcięższy ciężar.

Ale czy na pewno? I jak długo?

 

Za progiem weekend. Dziś cudowny piatek trzynastego, jutro święto miłości (lub czerwonych serduszek???) więc głowa do góry bawole, mówię sobie! i Wam, którzy też tak czujecie - bez urazy, oczywiście!   

 

Igår var det fet-torsdagen i Polen. Jag berättar aldrig hur många polska munkar jag fått i mig. Det var iaf mer än en!

Här ovanför skrev jag några ord för Polacker om oxveckorna, den tunga perioden mellan trettonhelgen och fettisdagen som lider mot sitt slut. Och i år kan jag verkligen säga, att den lider, att jag LIDER, och den SUGER!
Det var en tung tid för familjen och med allt som snurrar omkring, min tillfriskning och långsam återgång till arbetet, ganska… utmattande och utmanande.
Så jag blir så glad att tänka att den snart ska ta slut.
Det är verkligen dax för ljusare dagar.
För jag har hållit mig levande med tankar om att lycka och ro kommer inte utifrån, det ska man “odla” inom sig.
Men räcker det i alla stormar? Och hur länge i så fall?
 
Så jag säger till min inre oxe, och till er andra oxar där ute - HÅLL UT LITE TILL! Och trevlig helg!

 

Love and peace within!   

 

 

Av Kasia - 10 januari 2015 16:23

Oglądam zdjęcia z początku stycznia i przypominają mi się mądre rady o życiu.

Gick just igenom mina bilder från landet som jag tog i början på januari. De påminnde mig om några kloka

tankar om livet som jag fick lära mig på senaste tiden.

 

Inspiracja, nowe pomysł, odpowiedź na życiowe pytania, i ...grzyby! pojawiają się czasem w niezwykłych miejscach i czasie.

Inspiration, nya ideer, svar på livets gåtor, och ...svamp! dyker upp när man minns anar dem, och inte sällan på konstiga ställen.



Dystans, oddalenie się od obiektu naszych zmartwień, sprawia, że inaczej nań patrzymy i łatwiej znajdujemy rozwiązanie.

Distans till saker som bekymrar oss hjälper att se dem på ett nytt sätt och lättare hitta lösningar.

   

 

Zmiana perspektywy sprawia, że to co dziś wydaje się być problemem jutro może stać się ciekawą szansą.

Att ända perspektiv kan göra att dagens problem blir morgondagens nya chanser.

 


Szast-prast i jest. Połączenie moich dwóch ulubionych *substancji*. Filozofii (domorosłej, ale prawdziwej :) i przepięknej natury (tak samo zniewalającej, niezależnie, czy ją obserwujemy czy nie).

 

Där fick jag ihop det jag gillar bäst.

Filosofi (hemodlad men ändå sann :) och den vackra naturen (Häpnadsväckande. Oavsett om vi tittar på eller inte).


Miłego wieczoru Najmilsi! Co porabiacie?

Ja spieszę szczęśliwa do książki o Detektywie Nosku.

Trevlig lördagskväll Alla Ni Fina! Vad gör ni?

Jag ska nu läsa en barnsaga. Jippi!


Love and peace within!   

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
       
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Juli 2016
>>>

Tidigare år

Search

Statistics


Ovido - Quiz & Flashcards