Inlägg publicerade under kategorin RODZINA
A Państwu JAK idą przygotowania do Świąt?
Kto ma już dosyć sprzatania i gotowania?
A kto drży przed spotkaniem z krewnymi?
Może ktoś czuje, że już na pewno się nie wyrobi ze wszystkimi sprawunkami?
Dla Wszystkich nas mam cudowną wiadomość:
I TAK PRZYJDĄ ŚWIĘTA!
Pierwsza gwiazdka zamruga na niebie nawet, jeśli dywany nie będą wytrzepane a za szafą kurz.
Koślawa choinka z zeszłorocznymi ozdobami i tak będzie pogłębiać nastrój świąteczny.
Będzie pięknie i świątecznie jeśli będziemy świętować z sercem.
Nawet bez śniegu.
Zaprosimy za to na pasterkę biedronki, które się obudziły...
Bo Święta przyjdą i tak....
Nie będzie mnie przez chwilę.
Mam ważne sprawy.
Dziś zobaczę się z Rodziną!
(Nie będzie gorącego piasku i zachodów słońca nad wodą. Będą polskie miasta i wioski :))
Jak się uda, to popracuję nad nowymi pomysłami.
Pooddycham polskim powietrzem kilka dni.
Czemuś trzeba powiedzieć NIE, by móc czemuś powiedziec TAK. Bo równowaga w przyrodzie musi zostać zachowana.
***
Zastanów się, jakie są Twoje świąteczne non-negotiables. Z czego za żadne skarby nie zrezygnujesz.
A potem zastanów się, co można kupić w sklepie zamiast robić w domu od podstaw. Co można nakryć kapą zamiast szorować i sprzątać. O czym można niechcący "zapomnieć". W ten sposób zrobisz miejsce dla rzeczy ważnych. Zachowasz trochę energii na PRZEŻYWANIE świąt.
Pamiętaj, że świat nie potrzebuje bohaterów, supermenów, nadludzi.
Świat potrzebuje ludzi, którzy widzą siebie nawzajem w swojej zwyczajności. Pięknej. Niepowtarzalnej normalności.
I chrzanić całą przereklamowaną resztę!
Kochani,
dla Klubu Polki na Obczyżnie napisałam pewien tekst. O Miłości.
Dziś go opublikowano.
Zapraszam Was najgoręcej do przeczytania. Podobno warto dwa razy.
Tekst znajduje się pod tym linkiem.
/Kasia
Polacy są bardzo dumni z tego powiedzenia:
Not my cirkus, no my monkies./Nie mój cyrk, nie moje małpy!
A ono reprezentuje niestety kilka pułapek myśowych.
Życie/codzienność to nie jakieś tam przedstawienie. Biada temu, kto operuje na codzień z pozycji zabawiacza publiczności.
Biada nam wszystkim, jeśli drugi człowiek nie zwróci swojej wrażliwości w naszą stronę tylko dlatego, że nie należymy do jego cyrku i nie ponosi na nas jakiejś tam formalnej odpowiedzialności.
Kolejna pułapka jest taka, że wydaje nam się, że nasze "małpy" nas definiują. Że ich słabości rzucaja cień na nas samych. Jak rozbrykane dzieci zawstydzają rodziców, bo przecież mogli lepiej wychować...
Mój problem polega na tym, że ja się na co dzień angażuję w życie małp z innego cyrku. Bo tak dawno temu wybrałam. Zabrałam się do tego zadania jakby małpy były moje. A nie są.
Potrzebowałam się wypalić i spędzić setki godzin przez ostatnie trzy lata na rozmowach z madrymi ludźmi aby zrozumieć, że za wszystko i wszystkich nie można bezustannie brać odpowiedzialności.
Tak więc gdy nie-moja-małpa po raz setny w tym semetrze zapomina nastawić budzika i spoźnia się do szkoły; z namaszczeniem robi makijaż i przebiera się trzy razy mimo, że zaczęły się już lekcje... to przypomina mi się to powiedzenie. I chociaż go nie znoszę powtarzam sobie pod nosem jak mantrę: nie twoja małpa, nie twoja małpa... i próbuję rozluźnić zaciśnięte szczęki.
Ja zrobiłabym inaczej. Ja wychowałabym inaczej. A nie mogę. I dziś już nawet nie chcę. Cena jest za duża.
I może to powiedzenie dlatego mnie tak wkurza, i prowokuje.
A do tego ta druzgocząca myśl: a może ta "małpa" ma rację? Może nie ma się gdzie spieszyć? Może nic nie jest ważniejsze od zachowania spokoju?
Jak myślisz?
Czytałam niedawno, że ludziska najlepiej przyswajają treści podane w punktach.
No to proszę!
Jak się urządzić na święta:
Efekt końcowy murowany! (Dla nas wszystkich białe kaftany!)
Podaj dalej jeśli znasz kogoś, kto jest w strefie zagrożenia.
Niech jak najszybciej przeczyta, zaklnie pod nosem i spokojnie, bezczynnie doczeka do Bożego Narodzenia.
To mój przepis na wesołe i spokojne święta, których sobie tak nieustannie, corocznie życzymy, tylko jakoś gówniano się sami do tego stosujemy!
Nie prawda?
Wreszcie weekend. Kultywujesz perfekcjonizm czy odpoczywasz?
Do porannej kawy proponuję refleksje na temat jakim jesteś partnerem:
Czasy się zmieniają.
Jeszcze niedawno sexy były akry i jedyny telefon we wsi.
Własne M4 albo działka pod budowę domu na rogatkach średniej wielkości miasta.
Długie włosy i krągłe piersi jako symbol płodności.
Silne ramiona i chęć do pracy "na gospodarce".
Potem przyszedł czas na dyplomy, stanowiska i samochody służbowe.
Już wkrótce, a może gdzie niegdzie już dziś, SPOKÓJ i - tak myślę - jakieś wewnętrzne ukontentowanie i rozluźnienie będą najbardziej atrakcyjne dla płci przeciwnej.
Pamiętam siebie sprzed trzech lat. Ba! Pamiętam siebie jako spiętą "dwudziestkę plus", która nie umiała się zrelaksować, która nie umiała cieszyć się chwilą. Która śmiertelnie poważnie traktowała wszystkie swoje problemy i niepowodzenia. Wszystkie przedsięwzięcia. Siebie samą.
Dziś wiem, jaka to była potworna strata czasu i energii.
Dziś nie jestem już taka kategoryczna w moich roszczeniach w stosunku do świata. Ani w stosunku do samej siebie. Perfekcjonizm uważam za wadę uniemożliwiającą wartościowe życie.
Wypalenie i lata pracy na zgliszczach samej siebie daje rezultaty.
Odkąd stałam się łagodniejsza dla siebie, stałam sie też miętsza i bardziej wyrozumiała dla mojego otoczenia. Piękniejsza jako osoba, życiowy partner.
Bo człowiek wiecznie niezadowolony z siebie rzadko się uśmiecha, rzadko chwali innych. Nie potrafi wybaczać potknięć drugiemu człowiekowi. Ba! Nie potrafi potknięć wybaczyć sobie. Przenosi własną potrzebę bycia idealnym na swoje otoczenie (jesli Ciebie wybrałem/wybrałam, musisz być jednym z wielu przykładów mojej nieomylności i perfekcjonizmu). Życie z takim człowiekiem, to koszmar.
Wiem, bo takim człowiekiem byłam. Dziś nadal się potykam, wplątuję się czasem w sidła starych przyzwyczajeń, ale nie pozwalam się im pochłonąć bez reszty. Dziś w brudnej kuchni czuję się tysiąc razy bardziej sexy, niż wtedy, kiedy lśniła czystością a ja byłam wykończona i zgorzkniała. Dziś zakładam nogi na stół, patrzę na mężą, WIDZĘ go, słucham w tych krótkich chwilach, które spędzamy razem w naszym zabieganym życiu. Dziś kredki mieszają się z oblizanymi widelcami na kuchennym stole a ja nie dostaję palpitacji serca. Przygaszam światło, zapalam świeczki i JEST DOBRZE.
(Komu skoczyło ciśnienie?)
Dziś nie interesuje mnie wygranie żadnego wyścigu. Dziś cieszy mnie, że startuję. Że nie biegnę sama. Że biorę udział na własnych warunkach. Nie biczuję się gdy muszę z jakiegoś powodu przerwać w połowie. Poprosić o pomoc, czasem nawet wycofać się. Nie jestem z tego powodu mniejszym człowiekiem.
Jestem człowiekiem bardziej ludzkim, i to jest atrakcyjne.
p.s Dla ścisłości, ja też - jak większość z nas - nie lubię, gdy jest brudno.
Różnica polega na tym, że dziś bardziej niż sterta niepozmywanych naczyń przeszkada mi brud w mojej głowie i tym się w pierwszym rzędzie zajmuję. Polecam :-*
Nie znam się na polityce. Nie znam się na walce z terroryzmem.
Ale znam się trochę na walce z poczuciem bezradności i z rozbrajaniem ładunków nieprzebranej złości wynikającej m. in. z poczucia niesprawiedliwości.
Na świecie dzieją się rzeczy niewyobrażalne. Ludzka nienawiść nie zna granic.
Tak samo jak nasz ludzki lęk o najbliższe, ukochane osoby. I o swoje własne życie w sytuacjach takich, jak ta, która miała miejsce dziś w nocy, w Paryżu.
W mieście kojarzonym na całym świecie z romantyzmem, pysznym, luksusowym jedzeniem, winem, modą. Dziś to miasto tonie w bezsensownie rozlanej krwi niewinnych ludzi, tonie w rozpaczy.
Autor #jean_jullien
Cały świat tonie w rozpaczy i lęku, kto będzie następny?
Jak żyć dalej, jak odważyć się wyjść za próg własnego domu? Jak przetrwać chwile, kiedy Twoje dziecko jedzie metrem, jest w centrum dużego miasta i spóźnia się o kwadrans? Jak nie zwariować ze strachu?
Myślę, że jedyny sposób to jeszcze bardziej cieszyć się życiem. Każdą chwilą, którą mamy. Każdym spotkaniem z bliskimi. Dotykiem ciepłej dłoni, spojrzeniem pełnym troski. Smakami, dźwiękami, barwami. Powietrzem, wiatrem, deszczem.
Czasem mówią, żeby żyć, tak, jakby nie było jutra. Sparafrazuję to:
Żyj, jakby było tylko DZISIAJ. Jakby istniała tylko ta chwila. Ten uśmiech, ta łza, ten łyk gorącej kawy.
Zamiast "nie dajmy się zastraszyć terrorystom" mówię: skoncentrujmy się na życiu, które TRWA. Złóżmy hołd tym, którzy zginęli dziś w nocy w Paryżu, i cały czas giną bezsensownie na całym świecie, żyjąc niajpiękniej jak umiemy.
Ja będę dziś piekła francuskie rogaliki z jagodami, które kocha mój Syn. Pójdę do lasu.
Bo ludzkiej nienawiści nie da się ani zrozumieć ani pokonać. Można ją tylko równoważyć najlepszym na co nas stać.
Peace
Czasem słowa więzną w gardle. Nie chcą się ode mnie oderwać. Jak soczyste, zielone liście w środku lata kurczowo trzymają się gałęzi.
Niecierpliwie czekam aż z gracją poszybują na wietrze w stronę zbyt długiej, kładącej się pod ciężarem kropli rosy trawy. Leciutkie, szeleszczące, wolne. Jesienne.
Słowa wypowiedziane, spisane przestają należeć do mnie.
Tłumaczę sobie, że te, które nie chcą się ode mnie oddalić, oderwać, są jeszcze częścią mnie. Nie wolno ich poganiać, ruszać, odrywać przed czasem.
To moje myśli, nie do końca przemyślane, uczucia, nie do końca przeczute. Nadal intymne. Sekretne.
Na szczęście czasem zamiast słów można się porozumiewać obrazami. (kliknij - oczywiście po skończonej lekturze - aby przejść do moich obrazów na Instagram)
Dziś więc zamiast słow zdjęcia z niedzielnej trzypokoleniowej wyprawy do pokoleń dawnych, tych, które już tylko w naszych wspomnieniach...
Dobrego tygodnia Tobie i mnie. Którzy nadal trwamy.
Sobie również cierpliwości w czekaniu na myśli i czyny dojrzewające, przygotowujące się do odlotu...
:-*
Mĺ | Ti | On | To | Fr | Lö | Sö | |||
1 |
2 |
3 |
|||||||
4 |
5 |
6 |
7 | 8 |
9 |
10 |
|||
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
|||
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
|||
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
|||
|