Głupio tak być chorym w samym środku remontu kuchni na wsi.
Jedyne, w czym daję radę uczestniczyć, to gotowanie i dokładanie do kominka.
Byłam też raz w porcie, pogrzebać kijkiem w lodowatej wodzie. I złapać za rękaw Syna, który tak się zajął rozpruwaniem kry lodowej, że prawie umoczył nogi.
Bez działającej kuchni trzeba się dużo nagimnastykować, fizycznie i psychicznie, by nie zwariować ;)
Patrzenie na pracującego męża nie przychodzi mi łatwo. Poczucie winy to prawdziwa wydra, jakby powiedziała moja Babcia.
Oby Państwo umiało cieszyć się z wolnego czasu w ten weekend.
Love and peace within!
Mango
12 april 2016 11:32
Kobieta i kuchnia , to dwa podmioty scisle ze soba zwiazane. Ile czasu spedza kobieta w kuchni? Z obserwacji wnioskuje, ze bardzo duzo. Wlasnie to miejsce powinno byc jak najlepiej zorganizowane dla dobra kobiet w nich ciezko pracujacych, w celu aby ulatwic kobiecie zycie ! Na co ja czekam ?!
Kobiety tez potrzebuja relaksu ! Oddanie sie chwilom kontemplowania rzeczywistosci, verklighets åskadning, bo livsåskadning to raczej ogolnie filozofia zycia, ale to zastanowienie sie nad rzeczywistoscia moze doprowadzic do ciekawych wnioskow. Mezczyznom chyba to latwiej przychodzi, po prostu informuja, np ...jutro jest mecz... a to tez ogladanie rzeczywistosci, ha, ha.
A wydry chyba sa pod ochrona, wiec moze i te specjalne momenty powodujace poczucie winy tez powinny znalezc sie pod ochrona ? Powodzenia z projektem przemian !
Kasia
12 april 2016 16:39
Dobre! Mecz to przecież verklighetsåskådning, a jak by inaczej! :)
Trochę mnie to prowokuje. To przypisywanie kobiety do kuchni. Chociaż wiem, jaka jest rzeczywistość większości gospodarstw domowych w Pl. Chociaż wiem, że sama też wiele stoję w kuchni, bo lubię, i zwyczajnie lepiej gotuję warzywa niż mój mąż. On jest dobry do odświętnego mięsa, którego ja chętnie na co dzień unikam i dzięki tym preferencjom jakoś się uzupełniamy :)
Powiem Ci, że blaty w kuchni, którą właśnie unicestwiliśmy były przez mojego teścia specjalnie obniżone by je dopasować do niskiego wzrostu teściowej. Jej mąż był dumny jak paw z tego, że taki miał świetny pomysł, taki był pomocny. Ja bym chętniej widziała go obierającego ziemniaki czy zmywającego po obiedzie raczej. Tak się pomaga! :) Albo lepiej: bierze na siebie swoją część obowiązków.
Kobiety, w odróżnieniu od mężczyzn, są wychowywane tak, by wsłuchiwać się w potrzeby innych bardziej niż w swoje własne. Dlatego trudniej nam postawić świat przed faktem: oglądam mecz, idę do kina, a Ty świecie kręć się sam. Jeśli my nie będziemy tego mówić z poczuciem winy, to jest szansa, że nikt nam tej przyjemności nie odbierze. Nawet nie pomyśli, że ona nam się nie należy, tak samo, jak te męskie mecze!
I wydry będą całe i zdrowe :)
Pozdrawiam!