Senaste inläggen
Wczoraj napisałam:
chyba trzeba się nauczuć chcieć wszystkiego i niczego jednocześnie.
Pięknie się urządziłam. Jak ja mam to teraz wytłumaczyć?
Największą tajemnicę istnienia, która sama dopiero powoli odkrywam.
To tak, jakby raczkujący fąfel uczył innych CHODZENIA.
Spróbujmy!
Co to jest pragnienie wszystkiego i niczego jednocześnie?
To:
wyzbycie się potrzeb EGO
innymi słowy
wyzbycie się potrzeby uznania na rzecz działania z potrzeby serca, z chęci sprawienia choć maleńkiej rożnicy na świecie nie spodziewając się poklasku
jeszcze innymi słowy
wielkość, skromność i akceptacja w jednej osobie.
Dzięki temu nawet sama potrzeba bycia doskonałym, zejdzie na drugi plan. A celem życiowym będzie ŻYCIE samo, przyżywanie go tu i teraz NAJLEPIEJ JAK SIĘ POTRAFI, w tej ROLI jaką ono tu i teraz dla nas ma.
Czyli im mniej się WALCZY a bardziej PODDAJE życiu, tym więcej dobrych rzeczy da się osiągnąć.
A przynajmniej oszczędzimy sobie w ten sposób sporo frustracji, jeśli coś nie idzie po naszej myśli. Dzieki temu możemy trzeźwiej ocenić sytuację i działać dalej z miejsca w sercu, które przesycone jest AKCEPTACJĄ.
Można to też nazwać ELASTYCZNOŚCIĄ w ustalaniu konkretnych, mierzalnych CELÓW na przyszłość (chyba, że jest się szefem działu finansów!) Ponieważ ślepe zapatrzenie w nie stresuje i podjudza do walki, do konkurowania z innymi (nawet w byciu dobrym!). Do działania z potrzeby zaspokojenia swojego EGO.
I koło się zamyka...
Dlatego najlepiej się żyje pragnąc wszystkiego i niczego jednocześnie. Zadaniem na weekend będzie zaaplikowanie tego na swoją własną sytuację życiową. Jeśli się chce :)
(Na załączonym obrazku - dziś rano! - chcę uratować ludzkość przed chorobą wypalenie oglądając bajki dla dzieci i walcząc z uczuciem frustracji, że "nic się nie dzieje". A przecież każdy widzi, że się dzieje!)
Igår sa jag:
man kanske måste lära sig att vilja vara allt och inget samtidigt?
Det var nog inte så smart av mig. Att försöka förklara livets största gåta som jag själv inte riktigt förstår. Det är som att själv bara ana hur man kryper men försöka snacka om hur det är att GÅ.
Men jag försöker iaf!
Vad betyder att önska allt och inget på samma gång?
Det är att:
inte låta EGOT styra
med andra ord
att agera utan att jaga andras erkännande, att låta det genuina behovet att göra någon skillnad styra
det är också som en salig blandning av
storhet, ödmjukhet och acceptans.
Där blir storheten inget mål i sig. Målet blir att LEVA IGENOM livet SÅ BRA SOM MAN FÖRMÅR i den ROLLEN som livet givit oss just här och nu.
Att KÄMPA mindre och FÖRLITA sig mer. Det har större skapande kraft. Om inget annat slipper man en massa frustration att det inte blivit som vi har tänkt oss. Från en plats av ACCEPTANS tar man klokare beslut.
Man kan även kalla det att vara FLEXIBEL med att sätta upp framtida MÅL, de mätbara och konkreta (gäller ej ekonomichefer!). Om man stirrar sig blind på utfallet långt fram kan man lätt bli stressad eller börjar konkurrera med andra (även i godhet!) och då låter man EGOT styra. Och så är cirkeln sluten...
Därför är det bäst att vilja allt och inget på samma gång. Helgens utmaning blir att applicera det på ens egen livssituation. Om man vill :)
(På den bifogade bilden - tagen imorse! - vill jag rädda mänskligheten från ännu mer utmattning medan jag kollar på barnfilm och kämpar emot känslat att "ingenting händer". Men vem som helst ser ju att det händer massor!)
Love and peace within!
Po pełnym wrażeń listopadzie rozpoczął się pełen oczekiwań (i oczekiwania przedświątecznego) grudzień.
Nasze własne ozdoby świąteczne i iluminacje świetlne wystartowały z niewielkim opóźnieniem w porównaniu do sąsiadów "z podwórka" i całej Szwecji. Jednak już drugiego grudnia pobiegłam do sklepu po moje pierwsze w życiu firanki świąteczne! Mąż marudził i prosił o takie odkąd jeszcze nawet nie był moim mężem, chociaż to on umie nawlekać igłę w maszynie do szycia, a nie ja; a role w naszym gospodarstwie domowym są podzielone 50/50 a może nawet 40/60 na moją korzyść.
Efter en händelsefull november är det dags för en förväntansfull (och full av höga förväntningar) december.
Vårt eget julpyssel och julbelysning fick en något sen start pga olika anledningar. Iaf den andra december var jag redan iväg för att införskaffa julgardiner. Mannen har sedan länge efterfrågat sådana, tom innan han blivit min man, fast det är han som kan hantera en symaskin i vårt hushåll och inte jag.
Tak więc stoję drugiego grudnia wieczorem z żelazkiem w dłoni w naszej pralni, gładzę te świąteczne wzory i czuję się taka kobieca, taka sexy-światecznie-kobieca. Uczucie nowe i trudne do opisania. Trwa około 13 sekund.
Och där står jag i vår tvättstuga och stryker nya gardiner och känner mig sådär lagon kvinnlig, sexig, julaktig. En ny, obekant känsla som får vara i cirka 13 sekunder.
Z piętra słyszę nawołujący głos Ojca mojego Syna, chodź szybko!
Po kilku chwilach stoję w tej samej pralni i spłukuję piżamkę Synka próbując odróznić światła radiowozów policyjnych od kawałków marchewki, które zwrócił. I rozmyślam nad tym, kiedy człowiek staje się rzeczywiście dorosły. Dojrzały. I myślę sobie, że może tego dnia (nocy?!) kiedy grypa żołądkowa własnego Dziecka nie przyprawia o odruchy wy.... własne. Jest fokus, koncentracja, zadanie do wykonania. I noc przy Dziecku, które budzi się co pół godziny, i dzień przy Dziecku, które pije kisiel jagodowy łyżeczkami od herbary.
Dzień w zamknięciu, który kończy się potwornym bólem głowy, który nie przejdzie, jeśli nie wezmę odpowiedniego lekarstwa i nie prześpię odpowiedniej liczby godzin.
Jag hör jag ett rop från övervåningen: kan du komma?
En stund senare står jag i samma tvättstuga och sköljer en barnpyjamas. Försöker urskilja polisbilslampor och små morotsbitar och funderar när man har blivit vuxen. Mogen. Kanske just den dagen (natten?!) då magsjuka inte får en att känna kräckreflexer själv. Det finns fokus, koncentration, en uppgift att klara. Och nattvaka vid ett Barn som kräks varje halvtimme, och dagvaka och blåbärssoppa som drickt med tesked.
En instängd dag som slutar meh djävulsk migrän som kräver rätt medicin och rätt antal sömntimmar.
I dzisiejszy poranek, z napuchniętą twarzą ale i z nieśmiełym błyskiem w oku, w ciszy, w ciemności, mózg powoli zaczyna pracować. Przypomina mi, że jestem też zdaje się blogerką, tak napisali przynajmniej w wysokich obcasach. Wcześniej nie miałam śmiałości użyć tego słowa. Ani potrzeby.
Och så ett svullet ansikte en tidig morgon men en liten glimt i ögat iaf, i mörker, tystnad hjärnan börjar sakta vakna till liv. Jag kommer på att jag är numera även en bloggerska. Så säger en polsk dagstidning iaf så det går inte att neka. Fast jag aldrig vågar kalla mig det. Aldrig behövt.
I nasuwa się refleksia. Czy można być wszystkim jednocześnie? Czy można wszystko robić najlepiej na świecie? Cały czas? Ile powinien od siebie wymagać ZDROWY człowiek? I po co?
En tanke dyker upp. Hur många saker kan man vara samtidigt? Och göra dem med färstklassigt resultat? Jämt. Hur höga krav kan man ställa på sig själv? Och varför?
Leżąc obok bladziutkiego, osłabionego Dziecka, podczas, kiedy ten post czekał na swoje zakończenie, pomyślałam wreszcie, że chyba trzeba się nauczuć chcieć wszystkiego i niczego jednocześnie. A co przez to mam na myśli... w następnym wpisie.
Teraz najbardziej na świecie chcę być Mamą.
Liggandes (hej M, där skrattade du till!) bredvid min bleka, svaga Son, medan denna text väntade på att bli klar, fick jag till sist en tanke, att man kanske måste lära sig att vilja vara allt och inget samtidigt?
Och vad menar jag med det? Det berättar jag nästa gången.
För nu vill jag vara Mamma mest av allt i hela världen.
Love and peace within!
Jag har aldrig gjort en månadsrapport förr. Inte i det vanliga livet och desto mindre för bloggens skull.
Men idag är jag tvungen att säga några ord om den så omtalade, hemska, outhärdliga novembermånaden, som vissa kallar den.
Personer som lider av utmattning behöver, eller iaf borde göra sådana dagligen.
Nigdy jeszcze nie robiłam miesięcznych podsumowań. Ani w życiu codziennym, a tym bardziej na potrzeby bloga. Jako, że blog traktuje o walce z wypaleniem, jestem wręcz zmuszona do udokumentowania tego, co wydarzyło się w trakcie minionego, ponurego, okropnego, znienawidzonego przez niektórych miesiąca listopada. Przy wypaleniu powinno się takie podsumowania robić codziennie.
Jag har lyckats med att:
W listopadzie udało mi się*:
Jag skulle aldrig klara mig utan stöd på hemmaplan. Tack Mathias och Anna <3
Nigdy by mi się to nie udało, gdyby nie wsparcie w domu. Dziękuję Mathias i Ania <3
Lycklig, stark och tacksam önskar jag er en bra december!
Szczęśliwa, umocniona wiarą we własną siłę i wdzieczna życzę Wam dobrego grudnia!
*Czy znacie jakąś alternatywę dla zwrotu “udało się”, która nie sugeruje, że człowiek miał zwykłego farta, tylko, że się autentycznie napracował? :)
Love and peace within!
Słowa muszę zachować na finał #NaNoWriMo.
Grudzień będzie znów miesiącem blogowania <3
Słowo!
Jag måste spara orden till #NaNoWriMo finalen.
December kommer att vara bloggens tid <3
Fingers crossed!
Love and peace within!
Ludzie Mili,
widzę bardzoooo duży, niespodziewany dla mnie ruch na moim skromnym blogu.
Mimo to za chwilę zadzwonię chyba do pomocy technicznej z pytaniem, czy funkcja komentarzy nie została przez przypadek zablokowana.
Nie wierzę, że żadna struna nie została poruszona przez te kilka dni od publikacji w Wysokich Obcasach.
Nie wierze, że nie nadepnięty został choć jeden mały odcisk.
Że nie popłynęła choć jedna, wytarta ukradkiem łza.
Nie wierzę, że nie wkurzył sie żaden chłop nad dramatyzującą babą.
Cały ten PASIASTY ruch ma sens tylko wtedy, kiedy dojdzie do niekontrolowanego zdeżenia atomów, do małych i dużych eksplozji (jakich, okaże się w praniu!) między ludźmi.
Nie bójcie się zostawiać komentarzy, swoich przemyśleń, choćby w dwóch słowach.
Mi nie często udaje się zostwić komentarz na cudzych blogach. Zwykle brakuje mi jakiegoś konta albo piątej klepki, żeby zrozumieć instrukcje.
Dlatego jest też do dyspozycji strona na fb: www.facebook.com/zebrazonebykasia na którą wszystkich serdecznie zapraszam.
Piszcie. Nie koniecznie do mnie, bo ja nie zawsze daję radę czytać i odpisywać natychmiast.
Piszcie od siebie, dla siebie i dla innych. Może poruszycie lawinę w czyimś sercu... Może w swoim.
Do zobaczenia :-*
Love and peace within!
Co ja będę z tego mieć....
Spotkałam się dziś z psychologiem pracy.
Chciał ze mną dyskutować zdolność produkcyjną mózgu kontra ilość srok trzymanych za ogon jednocześnie.
Nie mogłam sie skupić.
Żyłam w dalszym ciągu stresującym porankiem, bo dziecku choremu chciałam zrobić swieży sok, i szyby w aucie oszronione i skrobać trzeba, a płytka do skrobania niewiadomogdzie, a mąż zajęty swoją pracą i wcale się nie przejmuje moją narastającą frustracją.
Podczas kiedy ja się miotałam M znalazł płytkę na patyku (i to ze szczotką!) a ja wyrwalam mu ją z rąk i..... wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
W sekundzie, kiedy przekraczałam próg domu wiedziałam już, że tymi drzwiami trzasnę, i że na chwilę będzie mi błogo. Wyżyję sie, odreaguję.
To są tzw. korzyści krótkofalowe, które powtarzane w dłuższym okresie mają negatywne, dalekosiężne skutki i mogą zepsuć nawet najlepszą relację (mój przykład może nie jest aż tak dramatyczny, ale czegoś musiałam sie jednak nauczyć po dwóch latach terapii ;))
Zaczęliśmy o tym rozmawiać...
Co by było, gdybym jednak nie trzasnęła tymi drzwiami.
Narysował autostradę i mówi:
Blisko terenów zabudowanych prędkość na autostradzie jest niższa i jest więcej zjazdów. Im bardziej w pustkowie, tym prędkość wyższa i coraz trudniej znależć miejsce żeby zawrócić.
Tak samo jest z humorem.
Naucz sie odczytywać wczesne sygnały nadchodzącej burzy. Wtedy łatwiej zawrócić, może nawet zatrzymać się i uniknąć porządnej kraksy.
Ale co, jeśli uważamy, że osoba, która bierze udział w starciu "zasługuje" na to, żeby skosztować, jak smakuje nasza złość?
Pomyśl wtedy, że korzyści będą - również dla Ciebie - tylko krótkofalowe.
Temperament kosztuje dużo energii. Fochy kosztują czasem nawet naszą twarz i są potwornie niesexy.
Watro?
Może czasem, ale nie stale!
Vad får jag ut av detta…
Moja Przyjaciółko Bez Imienia. Usłyszałam niedawno pytanie. Nurtuje mnie i drażni do szpiku kości! Że nurtuje, to naturalne w mojej sytuacji. Dwanaście lat już minęło od mojej przeprowadzki do Szwecji.
Ale, że drażni? Myślałam, że mnie już nic nie będzie w życiu drażnić! Ale posłuchaj sama:
Kim jest Polka, gdy jest bez granic?
No i zaczyna się! Serce wali! A słowa jak z karabinu maszynowego!
Bo pytanie brzmi raczej: Kim jest kobieta, wyrwana z kontekstu?!
Kim jest kim stanie się kobieta, która odruchowo próbuje przenieść "funkcje" przypisane swojej płci w matriarchalnym społeczeństwie, do społeczeństwa równouprawnionego.
Powiem Ci, kim! Kim ja się stałam...
Powiem Ci, jak...
Dzień 1
Euforia. Wolność. Fascynacja.
Dzień 4
Tęsknota. Samotność. Poczucie, że życie, to jedyne, jakie znałaś, dzieje się gdzie indziej, że Cię omija.
Dzień 9
Zaczynasz wydeptywać własne ścieżki, zaczynasz rozpoznawać rytm nowego miejsca, zwyczaje. Głowisz się, jak nałożyć na tę nową rzeczywistość wzięte z Ojczyzny szablony. Ostrożnie zawinięte w bibułkę i włożone między kartki Pisma Świętego, które dała Ci Mama, albo Babcia, na drogę...
Dzień 17
Znajdujesz ludzi, którzy zdumieni Twoją troską, chęcią udzielania pomocy, opieki -to się w rzeczywistości nazywa nadopiekuńczość!, wiesz o tym chyba! - robią Ci niedźwiedzią przysługę i dają się sobą opiekować. Nie ma im się co dziwić...
Dzień 91
Jesteś w skowronkach, uczysz się języka, poznajesz ludzi, zdobywasz nowe kwalifikacje, wreszcie pracę, którą możesz się pochwalić, dzwoniąc do domu.
Dzień 237
Śmiejesz się z tubylców, którzy w pracy robią przerwy na kawę co dwie godziny, którzy "spieszą się powoli", którzy biorą latem sześciotygodniowy urlop i spędzają go, majsterkując w swoim letniaku i kąpiąc się w jeziorach z dziećmi.
<podzial_strony>
/Zebra
Mĺ | Ti | On | To | Fr | Lö | Sö | |||
1 |
2 |
3 |
|||||||
4 |
5 |
6 |
7 | 8 |
9 |
10 |
|||
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
|||
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
|||
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
|||
|